Podróż Impresje stambulskie - [Baranina]



Skoro było o Muzie, nie mogę nie wspomnieć o Orhanie - drugim restauracyjnym koledze, z którym połączyła nas więź uśmiechów, uścisków dłoni, grzecznościowych wymian zdań i opinii na temat Turcji.

 

Koleś spełniał tę samą funkcję co Muza, tylko że w naszej ulubionej restauracji. Fakt, był zdecydowanie bardziej wyważony, grzeczny, kulturalny i wciśnięty w gajer, ale po paru dniach się rozkręcił. Od niego, na przykład, dowiedziałem się, między innymi, że noszę arafatkę tureckich Kurdów. Przy okazji poznałem 23 sposoby jej wiązania. Włącznie ze stylem partyzanckim i... pasterskim.

 

To właśnie dzięki knajpie Orhana zakochałem się w baraninie. Lamb chops'y serwowane w Malkoc Restaurant & Café to zjawisko, o którym nie można napisać, że jest ot tak po prostu dobre, smaczne czy pyszne... Trzeba usiąść przy stoliku na wolnym powietrzu, nakrytym pomarańczowym obrusem. Odczekać swoje podjadając rewelacyjny turecki "chleb" z sezamem (nie pamiętam jak nazywa się ten "chleb", ale to taki ogromny, dmuchany podpłomyk), który wyśmienicie smakuje z pikantnym masłem i bardzo ostrym (w smaku i zapachu!!!) owczym serem.

 

Gdy w końcu nadchodzi ta chwila... Gdy kelner stawia talerz z paroma kawałkami grillowanego mięsa i masą dodatków, jeszcze nic nie zapowiada rozkoszy dla podniebienia. Dopiero po pierwszym kęsie... Niebo! Człowiek zdaje sobie wtedy sprawę, że "w życiu piękne są tylko chwile...". W dodatku, choć to sprawa drugorzędna, cała przyjemność kosztuje około 15 lir tureckich.

 

Jeśli ktoś spytałby mnie dziś o najprzyjemniejsze wspomnienie z Turcji, bez wahania odpowiadam: grillowana baranina!!!