Pierwszą miejscowością dziś odwiedzoną był Cris, w przewodniku zachwalany jako miejsce, gdzie znajduje się najwspanialsza renesansowa siedziba szlacheckiego węgierskiego rodu. Kiedy dojechaliśmy, niewiele było widać, teren ogrodzony, „teren prywatny” i drut kolczasty. Objechaliśmy dookoła, żeby choć zrobić zdjęcie, ale się nie udało. Nieoczekiwanie wyszedł do bramy stróż owego przybytku i zaproponował (po rumuńsku, ale to nie taki trudny język, wiele się można domyślić), że nas wpuści. Zaraz zjawiła się jeszcze druga grupka turystów i weszliśmy. Rzeczywiście zamek jest fascynujący. Niczym nie ustępuje naszym Pomorzanom, bo o Olesku czy Żółkwi nie ma co wspominać. Zamek jest w ruinie, a raczej w stanie odbudowy, na którą pieniądze skończyły się wraz z upadkiem komunizmu. Chyba łożą na niego potomkowie rodziny, która wybudowała ten przybytek w XVII w., a niedawno wykupiła go na własność – tak zrozumiałam z opowieści stróża. Ma tam powstać kompleks muzealno-restauracyjno-hotelowy. Kto wie, może kiedyś jeszcze tam zanocujemy…
Podróż Rumunia 08/09 - Cris - renesansowa rezydencja
2009-08-22