Podróż Wieczny kochanek - Miasto turystów



2009-04-12

Zacznijmy od noclegów. Przerobiłam już większość możliwości. Był więc dwugwiazdkowy hotel w okolicach dworca Termini. O tyle ciekawy, że zajmował jedno z pięter kamienicy – piętro niżej był inny hotel, już z trzema gwiazdkami. Ten sam budynek, ta sama klatka schodowa, a nawet winda…

Nocowałam w zwykłym schronisku (BellaRoma) położonym jakieś 10 min marszu od Watykańskiej stacji metra. Wieloosobowe pokoje, wspólna kuchnia i łazienka. Do tego Internet i TV. A dwa piętra niżej w tej samej kamienicy… hotel.

Przerabiałam też nocleg w pseudo0schronisku. Tego sposobu akurat nie polecam. Pan naganiacz był z dworca Termini. Spotkał mnie i mojego kolegę z ogromnymi bagażami (Rzym był wówczas dla nas przystankiem na drodze do L’Aquila, gdzie mieliśmy przez rok studiować) baaardzo późno w nocy. Prawdopodobieństwo znalezienia taniej alternatywy było nikłe, a Pan używał nazwy „schronisko”. W rzeczywistości było to zwykłe mieszkanie w jednej z niedalekich kamienic, bez szyldu, bez recepcji (czy czegoś w tym stylu)… Towarzystwo delikatnie mówiąc średnie, a wszystko ramach tzw. czarnej strefy. Noc spędziłam z przysłowiową duszą na ramieniu.

Udało mi się nocować także w prywatnym mieszkaniu pewnej Rzymianki. Ciekawe przeżycie, koszty znikome a jedyny minus to fakt, że jej blok stał w jednej z zewnętrznych dzielnic.

Nocowałam na lotnisku Ciampino (bo polskie tanie linie (markę pominę milczeniem) przylatywały kiedyś po odjeździe ostatniego autobusu do centrum, więc trzeba było przeczekać do rana), na lotnisku Fumicino (bo innym razem tanie linie miały ogromne opóźnienie i zamiast wieczorem wylatywaliśmy nad ranem), na wspomnianej już stacji Termini (bo przyjechałam bardzo późno a wyjeżdżałam bardzo wcześnie), w parku koło zamku Anioła (gdy czekałam na otwarcie ulic Watykanu w dzień pogrzebu Jana Pawła II) i przed wejściem do Muzeów Watykańskich (w każdą trzecią sobotę miesiąca jest wstęp wolny, ale zwłaszcza w ten dzień ilość wpuszczanych osób jest mocno ograniczona). Każdorazowo była to na swój sposób niezapomniana przygoda. Co więcej czułam się bezpieczniej niż w pseudo-schronisku. Może to naiwne, ale nie boję się Włochów.
  • Towarzysz podróży?