Rzymskie zabytki to nie tylko świadectwa historii. Wiele z nich jest ciągle żywych i żyje własnym życiem. Część, dla odmiany powstała w XIX-XX wieku. Podam dwa przykłady, ale na pewno jest ich więcej. Piazza Venezia to pierwszy z nich. Wybrana przez Mussoliniego na swoją siedzibę. Na początku XX wieku na placu wzniesiono Ołtarz Ojczyzny. Monument miał upamiętniać Zjednoczenie Włoch i pierwszego króla Wiktora Emanuela. Pomnik zaiste ogromny, ale… zasłonił Kapitol, przez co ten ostatni widać dziś tylko z jednej strony. Poza tym niewiele jest osób, którym się ogólnie podoba. Wielu dzisiejszych rzymian naśmiewa się z tego zabytku nazywając go „tortem weselnym” czy „maszyną do pisania” i mówiąc, że roztacza się z niego przepiękny widok na Rzym, bo „jedyny, na którym nie widać pomnika Wiktora Emanuela”.
Drugi z przykładów to Schody Hiszpańskie. Co prawda stoją w tym miejscu już od XIX wieku, ale pełnią dość istotną rolę w dzisiejszym Rzymie. I nie mam tu na myśli bycie głównym punktem spotkań i zawierania nowych znajomości, Schody Hiszpańskie wkradły się do świata mody – są tu organizowane prestiżowe pokazy najsłynniejszych kolekcji.