Podróż Włochy południowe - Ischia



T: Innego dnia wybraliśmy się promem na Ischię (także z Pozzuoli). Ktoś zachwalał tę wyspę, jako najładniejszą, to samo twierdził nasz przewodnik (Pascal) więc postanowiliśmy spróbować. Pierwsze, co się zauważa po przybyciu, zwłaszcza jeśli się wczesniej było na Procidzie i w gorszych dzielnicach Neapolu, to zalew turystów. Tak to niestety jest, że gdy turyści dotrą w jakieś miesjce, kompletnie niszczą jego urok... Chociaż pewnie dla niektórych jest zaletą ożywione życie nocne, wybór knajpek i barów. My szukaliśmy raczej ładnej, spokojnej plaży. Niestety jej nie znaleźliśmy. 

Plaże położone przy porcie są bardzo zatłoczone, całe są pokryte systemem kolorowych leżaków. Jest to niestety plaga, która dotyczy prawie wszystkich ładniejszych włoskich plaż. Jeśli ktoś nie chce płacić (całkiem sporo) za wynajęcie leżaka, który jest o raptem 30 cm oddalony od kolejnego i ze wszystkich stron otoczony przez hałaśliwych plażowiczów pozostaje mu tylko skorzystanie ze skrawka wolnej plaży. Oczywiście jest to zwykle skrawek najbrzydszy, przybrudzony i kiepsko położony. My postanowiliśmy skorzystać z rady przewodnika, który zachwalał plaże położone po drugiej stronie wyspy.

Pojechaliśmy tam więc autobusem, który po drodze robi objazd przez wszystkie przystanki i przystaneczki we wnętrzu wyspy. Dodam: w górzystym wnętrzu wyspy. Krajobrazy faktycznie były piękne, jednak oglądanie wyspy z okien autobusu nie było tym, na co się nastawialiśmy (zwłaszcza ja- podatna na chorobę lokomocyjną). 

Kiedy dotarliśmy w końcu na ów mityczny "drugi brzeg" spotkała nas niemiła niespodzianka. Tutaj plaże były jeszcze bardziej zatłoczone! Ta najpopularniejsza- płachta piasku leżąca między Ischią a małą wysepką faktycznie musiała kiedyś być urocza, ale odkąd każdy jej centymetr ocieniały parasole, całkiem utraciła swój wdzięk. Druga plaża wydawała się całkiem atrakcyjna, ale kiedy już się tam rozłożyliśmy okazało się, że woda jest pokryta warstwą benzyny. To spaliny z przeklętych motorówek zbierały się w tej (zapewne uroczej niegdyś) zatoczce. Na pocieszenie zebrałam trochę kolorowych kamyczków (fragmentów mozaik), którze morze wyrzucało tu obficie na brzeg.

Pod wieczór przeszliśmy się trochę po urokliwym miasteczku (o nazwie takiej jak wyspa), które należy jednak do miejsc onieśmielających (cenami) przybysza z ubogiego Wschodu. Ischia jest znana z produkcji artystycznych, ręcznie malowanych kafelków. Stanowią one ozdoby dużej częsci miasta- z kafelków układa się nazwy ulic, numery domów czy po prostu dekoracje. 

Wróciliśmy do Neapolu promem, na którego pokładzie beztroska włoska młodzież paliła beztrosko skręty. 

 

W: Morał jest więc taki: nie jedźcie na Ischię. Dzięki temu, jeśli moda nieodwiedzania tej wyspy się rozpowszechni, znikną może plamy benzyny na wodzie, śmieci na plaży, las parasoli z poszyciem leżaków i wróci urocza zatoczka. A potem ... cała historia będzie mogła zacząć się od nowa. Ot, wieczny turystyczny dylemat.

 

  • Ischia 2
  • Ischia kafelki
  • Ischia kamyki
  • Ischia
  • Z Ischii widać Wezuwiusza