Oto nasze skromne rady - efekt kilkudniowego dreptania po Bombaju, tudzież wskazówek zasłyszanych.
T: Bombaj to jedno z najludniejszych, a pewnie i najruchliwszysch oraz najgłośniejszych miast na świecie, więc przybywając z Warszawy, czy nawet wielokulturowego Londynu możemy poczuć się zagubieni. Niestety, jak wskazuje statystyka, wśród 13 mln osób (a tyle mieszka w samym Bombaju) znajdzie się przynajmniej kilka (milionów) które będą chciały w jakiś sposób nasze zagubienie wykorzystać. Nie zawsze chodzi tu o jakieś niecne cele, duża część mieszkańców miasta żyje w przytłaczającej biedzie, a wyciągnięcie kilku rupii od przyjezdnych może być dla nich jedynym sposobem na zarobek. Handlarze, którzy utrzymują się z turystów, siłą rzeczy dyktują "białym twarzom" kilkukrotnie wyższe ceny- taki jest ich fach. Według mnie jako przybysze z bogatego Zachodu i goście w ich kraju jesteśmy Hindusom coś winni, więc nie chodzi tu o to, żeby pozbawić ich możliwości zarobku, ale żeby dać się naciągnąć w granicach rozsądku.
Żebracy Niestety jest to dla przyjezdnych pierwszy, bardzo ponury kontakt z Indiami. Część osób decyduje się na oglądanie kraju zza szyby taksówki, żeby uniknąć z tym światem kontaktu, ale chyba nie o to chodzi w podróżowaniu. Z resztą taka ucieczka nie jest możliwa. Niektórzy twierdzą, że dawanie jałmużny jest wspieraniem żebractwa, szczególnie jeśli dajemy pieniądze dzieciom. W praktyce okazuje się, że nie będziemy w stanie tego uniknąć. Dobrze jest nosić ze sobą w kieszeni (żeby uniknąć wyciągania portfela) drobne i mieć w pogotowiu po 10, 20 rupii na te nieprzyjemne okazje.
Higiena przy indyjskim upale, zwłaszcza podczas monsunu (którego my nie zaznaliśmy), podróżniczki chwalą sobie nawilżone chusteczki do przecierania twarzy. Faceci zwykle zgrywają twardzieli. Wszystkim polecam noszenie przy sobie paczki chusteczek higienicznych lub rolki papieru, gdyż ten pojawia się w indyjskich łazienkach nader rzadko. Zamiast niego jest do dyspozycji kran i dwa kubełki na wodę.
Woda Jak wiadomo, przy wysokich temperaturach trzeba dużo pić. Woda jest tania, ale trzeba na nią uważać- przenigdy nie wolno pić kranówki, wody z nieznanego źródła, podanej nam w restauracji w dzbanku (a nie w zakręconej butelce). Kupując na straganie, czy w sklepie sprawdzamy czy była dobrze zakręcona, a po wypiciu zgniatamy, żeby nie została wykorzystana do ponownego napełnienia i sprzedania jako mineralna. Ważne jest żeby zamawiać soki i drinki bez lodu bo na ogół jest robiony z kranówki. Zęby najlepiej też płukać wodą z butelki (ale ja płukałem z kranu i przeżyłem:) -W).
Inne napoje Byłoby grzechem nie skorzystać z bogactwa indyjskich soków podczas wizyty w tym kraju. Są przepyszne i niedrogie. Trzeba tylko uważać na niektóre punkty na ulicy, gdzie sok może być sporządzany w niemytej maszynie. Całkowicie bezpieczne jest mleczko z kokosa, który na naszych oczach jest otwierany, oraz doskonały sok z trzciny cukrowej, który jest wyrabiany w specjalnym ustrojstwie podobnym trochę do maszyny do szycia singer- nie ma tam dodatku wody. Nam ten napój służył, ale u kolegi podróżnika podobno spowodował ból brzucha.
Religia Mówi się, że w Indiach nie brakuje dwóch rzeczy- ludzi i świątyń. A to dlatego, że każdy ma swoją religię, swojego ulubionego boga i dla niego chce mieć choćby osobną kabliczkę na kółkach. Religie mieszają się między sobą, do tego stopnia, że hinduiści włączają świętych chrześcijańskich do swojego panteonu, a chrześcijanie ściągają buty wchodząc do kościoła. Wydaje się, że tylko muzułmanie utrzymują zdecydowaną odrębność. Hinduistów i wyznawców dżinizmu raczej ciężko obrazić - nie mają zbyt ortodoksyjnego podejścia do religii. Warto jednak pamiętać, żeby wchodząc do świątyni zawsze ściągać buty. Możemy też "złożyć w ofierze" kwiaty jakiemuś bogowi i od czasu do czasu pozwolić sobie namalować ładną czerwoną kropkę na czole.
Taksówki W: Do centrum Bombaju nie mogą wjeżdżać riksze. Transport zdominowały więc taksówki: czarne z żółtymi dachami. W taksówce trzeba czasem powalczyć o swoje. Trzeba spacyfikować taksówkarza, żeby nie naciągał lub naciągał z umiarem. Jak to zrobić? Można zdać się na "meter" czyli licznik umieszczony na zewnątrz samochodu i kazać kierowcy go przekęcić gdy rusza. Można też oprzeć się na zdrowym rozsądku i ustalić cenę na początku, a kiedy później kierowca zarząda dwa razy więcej uśmiechnąć się, dać ustaloną sumę i wysiąść.
Taksówkarze w Bombaju wyjeżdżają do pracy na kilka dni. Nie opłaca im się wracać na każdą noc, czasem 40-50 km, nocują więc w swoim taryfach. Zdarza im się nieraz trafiać w okolice, których wcześniej nigdy nie widzieli i... wtedy jest problem. Nas spotkała taka przygoda: wracaliśmy późnym wieczorem do domu, byliśmy już niedaleko, ale zatrzymaliśmy taksę, zależało nam żeby dotrzeć jak najszybciej. Jednak kierowca nie bardzo wiedział, gdzie nas wieźć, kluczył, mijał trzy razy to samo miejsce, pytał ludzi na ulicy. Na koniec zarządał zapłaty zgodnie z licznikiem. Ja nie zamierzałem dać mu więcej niż 20 rupii, on się uparł pokazując na licznik. Ponieważ nie mówił po angielsku, do dyskusji włączyło się jeszcze trzech Hindusów-tłumaczy. W końcu zostawiłem 20 rupii i wysiedliśmy. W takiej sytuacji możemy przeżyć dylemat moralny - czy lepiej odpuścić sobie tych kilka złotych, czy jednak powalczyć, w nadziei, że może kolejnego białego turysty nie będzie wozić w kółko...
Jak zagrać w filmie? T: To nie żart- bedąc w Bombaju naprawdę można zagrać w Bollywoodzkim filmie! Prawie zasze potrzebują tam białych statystów, bo europejska twarz w tłumie podnosi rangę filmu. Nam zaproponowano taką możliwość na Kolabie, podobno "łowcy" czekają też pod Gateway od India. Mieliśmy mało czasu i chcieliśmy popłynąć na wyspę Elephanta, więc zrezygnowaliśmy, ale z perspektywy czasu nie wiem czy nie załuję. Wprawdzie praca w filmie to marny zarobek (chyba 200 rupii za pół dnia= 12 zł) i męczące zajęcie - podobno wiele godzin trzeba stać w upale, ale mielibyśmy ciekawą pamiątkę. A jeżeli jedzie się do Ellory i Ajanty, Elephanta nie jest obowiązkowym punktem podróży.