Po godzinie jazdy z Poti dotarliśmy do Kutausi. Miasto przywitało nas ścianą deszczu. W życiu nie widzieliśmy takiego deszczu. Dosłownie lało sie z nieba strumieniami. Chcielismy zobaczyc Katedrę Bagrati, chcieliśmy dojechać do monastyrów Gelati, niestety z tej pierwszej zrezygnowaliśmy ze względu na deszcz, a do Gelati odległego od Kutausi o 11 km nie można było dojechac ponieważ podmyło drogę i nie kursowały autobusy, mało tego nie można było tam dotrzeć również pieszo, ze względu na osunięcia gruntu. Jednym słowem lipa. Zobaczyliśmy jedynie dworzec autobusowy i zgliszcza kolejowego. Z tym kolejowym to było tak, że szukalismy go w strugach deszczu łażąc po kolana niemal w wodzie. W przewodniku był, na mapie też a w realu nie. Okazało się, że sie spalił miesiąc wcześniej, po czym został rozebrany i pozostałty z niego 4 nadpalone deski. Na dworcu autobusowym horror. Stada żebraków, proszą o wszystko; o papierosa, kanapkę, o gryza jabłka, o łyk wody, bynajmniej nie dlatego, że są spragnieni czy głodni. W takich realiach i przy takim towarzystwie nie chcielismy czekać na poprawę pogody na dworcu, zwłaszcza, że nie zapowiadało się na to. Deszcz nie przestawał lać. Postanowiliśmy jechać do Batumi. Byliśmy zupełnie przemoknięci i w sumie zmęczeni. Postanowiłem poszukać autobusu. Nie było to łatwe ponieważ wszelkie informacje są po gruzińsku, rozkład jazdy zupełnie nieczytelny, pisany alfabetem gruzińskim a alfabet gruziński to coś w rodzaju makaronu rzuconego na ścianę. Gdyby nie moja znajomość rosyjskiego przepadlibyśmy tam :-) W końcu znaleźliśmy autobus. Zapewniam, że nikt z was czymś takim nie jechał. Model z roku 1959. Siedzenia tylko w 20-30 procentach oryginalne, pozostałe to zwykłe, krzesła, taborety kuchenne, fotele a nawet wersalka i jakaś kanapa. W autobusie można palić, co w sumie nie przeszkadza niepalącym, ponieważ nie ma drzwi. Ma to swoje zalety. W czasie jazdy można robić siku w tyknych drzwiach a raczej w otworze po nich co nie jest bez znaczenia ponieważ autobus nasz rozwijał zawrotną prędkość 20 - 25 km na godzinę co oznaczało 5-6 godzinną podróż na dystansie 150 km.