Podróż Monsunowe zapomnienie - Monsunowe zapomnienie



2008-06-10

Mój kolejny dzień w Jaipurze przeznaczyłem na zwiedzanie miasta. Choć było jeszcze coś.

Przez kilka godzin jeździłem rykszą od banku do banku i szukałem miejsca, gdzie mogę wypłacić z bankomatu pieniądze. Okazało się, wbrew wcześniejszym informacją, że wcale nie jest to takie proste. W całym Jaipurze znalazłem tylko jeden bankomat, który obsługiwał bez problemów karty Visa. Na drugi raz zaopatrzę się w większą ilość gotówki.

Kaska i do miasta. Jaipur ma kilka flagowych zabytków i nie mogę powiedzieć, że nie są one ciekawe, ale tak przepełnione turystami i naciągaczami, że traci się całą przyjemność przeżywania tych cudów.

Pierwsze kroki skierowałem do obserwatorium astronomicznego. Naprawde robi wrażenie. Znajduje się tam 16 bardzo dobrze zachowanych instrumentów służących do dokonywania przeróżnych pomiarów ciał niebieskich. Niektóre z nich są zwykłymi zegarami słonecznymi, inne dokonują skomplikowanych pomiarów torów planet. Na każdym znajduje się tabliczka wyjaśniająca zasadę działania. Zresztą można skorzystać z usług narzucających się przewodników, którzy wszystko dokładnie wyjaśnią. Trzeba pamiętać, że obserwatorium powstało w 1716 roku, i precyzja dokonywanych tam pomiarów, jak na tamte czasy jest niesamowita. Oprócz jaipurskiego, maharadża Dżaj Singha, kazał wybudować jeszcze cztery takie obiekty. W Delhi, Maturze, Udżadżajnie i Waranasi.

Następnym ważnym obiektem starego miasta jest Pałac Miejski. Drogi jest bilet wstępu, ale ja nie żałowałem wydanych pieniędzy. Pałac jest bardzo rozlegle położony i znajduje się w centralnym kwartale starego miasta. Wielkie wrażenie robi, tzw. pawi dziedziniec, który nazwę zawdzięcza niezwykłej kolorystyce murów i drzwi. Na dziedzińcu znajdują się cztery olbrzymie, bajecznie kolorowe wrota. Każde z tych czterech molochów, jest wykonany w innej gamie kolorów. Cudowne.

Można też zobaczyć znajdujące się w na terenie pałacu dwa największe na świecie, wykonane ze srebra dzbany. Każdy z nich to 345 kg tego kruszcu! Praca nad każdym z nich zajęła dwóm złotnikom, Govindzie Ramie i Madhavovi, dwa lata. Oba znajdują się w Księdze Rekordów Guinnessa.  Bardzo mi się też podobało lustro, które ozdobione było dwoma zwróconymi do siebie smokami. Chyba to były smokiJ .

Cały kompleks mieni się kolorami bieli połączonej z królującym w Jaipurze, różem. Warto zaobaczyć. Jeśli ktoś ma ochotę, to w Muzeum Pałacu Miejskiego, wystawiona jest bogata kolekcja tkanin i dywanów. Bardzo ciekawa.

Z Pałacu udałem się do sławnego Hawa Maral (Pałacu Wiatrów). Niestety, osławiona ściana zewnętrzna podlega kompleksowej renowacji i nie mogłem zrobić wymarzonej fotki.

Hawa Maral trudno nawet nazwać rezydencją. Gigantyczna ściana, przylegająca do kompleksu Pałacu Miejskiego, została zbudowana specjalnie dla pałacowych kobiet. Zgodnie z zasadą parna, kobiety nie mogły być widoczne dla obcych, więc by umożliwić im obserwowanie życia miasta, zbudowano kilkukondygnacyjny budynek, utkany oknami wyposażonymi w niewielkie otwory. Działa w jedną stronę. Sprawdziłem.

Późnym popołudniem rikszarz zawiózł mnie do fantastycznego miejsca, do tej pory nie wiem czemu, zupełnie pominiętego przez turystów. Kompleks ślicznych marmurowych świątyń leżący zupełnie na uboczu, pośród wysokich wzgórz. Oj tam dopiero odpocząłem, włócząc się samotnie w prażącym słońcu i podziwiając niezwykłą precyzje i kunszt indyjskich budowniczych. Cisza i spokój. Tylko jeden człowiek mozolnie coś naprawiający w cieniu budynku. Wrażenie błogości. Aż mi na wspomnienie miłoJ

Kolejny dzień spędziłem na wycieczce w góry. Wynająłem riksze, która zawiozła mnie jakieś czterdzieści kilometrów na południe od Jajpuru i cały dzień wędrowałem samotnie po wzgórzach napawając się spokojem przyrody. Widziałem też kilka ciekawych rzeczy. Otóż dwie wieśniaczki z jakiejś zagubionej w górach wioski rąbały drzewo na opał. Śpiewały przy tym nie przerywając swojego zajęcia. W oddali, pośród wzgórz, snuł się dym ognisk i powiewały flagi we wioskowych barwach. Stanąłem i nie wierzyłem oczom! To ma być XXI wiek?! Pomyślałem, że coś mi się w życiu musiało poprzestawiać. Przecież życie ma taką wielką wartość, a nie polega na zerkaniu niepewnie w telefon komórkowy, czekaniu na wypłatę martwieniu się,co kolejny dzień przyniesie, jak mnie ludzie ocenią. Gdzieś w moim świecie, w Europie, pogubiłem się. Razem z paroma milionami innych.

Przypomniałem sobie, że jestem w kraju, gdzie urodził się i nauczał Anthony De Mello. Jeśli ktoś z Was nie wie, kim był De Mello, to niech natychmiast idzie do księgarni i zakupi, którąś z jego książek. Zrozumiecie o czym mówię.

Ale wracając do podróży. Kolejnym miejscem które chciałem odwiedzić był Udajpur, uważany za najbardziej romantyczne miasto Radjastanu. Miasto z zachwycającymi pałacami, cudowną starówką, położone pośród wzgórz nad dającym ochłodę jeziorem. Ale o tym opowiem w kolejnej części.

  • Świątynia bez turystów
  • Pałac wiatrów
  • Ruch uliczny