Podróż Kolory Krymu - Bakczysaraj



niedziela, 11.08
Rano ruszyliśmy do Jałty a stamtąd trolejbusem do Symferopola (80km). Celem naszej wyprawy był Bakczysaraj. Z Symferopola dostaliśmy się do Bakczysaraju elektriczką, czyli takim lokalnym pociągiem - całkiem fajnie. W pociągu klimatycznie, busie z zakupami, facet z harmonią... Sam Bakczysaraj mile nas zaskoczył - niewielka mieścina, żadnych blokowisk, itp. atrakcji. Nocleg dostaliśmy w turbazie za 3$. Zjedliśmy sobie w knajpie rewelacyjną kolację zaprawioną piwkiem, pożarliśmy arbuza i gapiliśmy się cały wieczór na góry. A w nocy... w nocy mieszanka piwno-czeburiekowo-arbuzowa starała się jak najszybciej opuścić mój organizm. Całe szczęście, że wykorzystując właściwie otwory, he he. Przypominam, że ubikacje również były 'na narciarza'.

poniedziałek, 12.08
Dzisiaj zaliczyliśmy Uspienskij Monastyr (klasztor wykuty w skale - cały czas czynny) i Czufut-Kale (skalne miasto). Upał był jak jasna cholera, ale wart było wspinać się żeby zobaczyć to skalne miasto. W koncu trochę się opaliłem, bo na niebie w końcu nie było chmur. Klęską zakończyła się próba zmiany filmu w aparacie (świeżutko kupionym) - na śmierć zapomniałem jak się to robi i po kilkunastu eksperymentach coś w aparacie chrupnęło. Przestałem się nim zajmować i położyłem krzyżyk na maszynce i filmie.

wtorek, 13.08
To miał być dzień przeznaczony na zaliczenie reszty skalnych miast, ale że od rana padało więc siedzieliśmy do 11 w domku. Kiedy się w końcu przejaśniło ruszyliśmy na przechadzkę po okolicznych górach, czego nie żałowaliśmy, bo widoki były rewelacyjne. Znowu udało nam się 'odkryć' zapuszczony, dwuchsetletni cmentarz, gdzie nagrobki były opisane greką. Super. Wieczorem popijaliśmy piwko, kiedy odezwał się do nas pewien jegomość, który jak twierdził jest jednym z potomków marszałka Piłsudskiego. W sumie ciekawy facet, który mieszkał m.in. w Irkucku, na Kołymie i w Kazachstanie. Później doszli do nas znajomi Polacy i wspólnie już piwkowaliśmy wymieniając się opowieściami

  • Pałac chanów