Podróż Miasto hippisów i pelikanów - Cable Car



Ktoś nade mną czuwał, bo nie przyszło mi do głowy dojść z Union Square do Fisherman's Wharf pieszo, gdyż pokonanie licznych, bardzo stromych wzgórz, na których położone jest miasto jest niemożliwe nawet dla wytrawnego piechura.

Na szczęście Kalifornijczycy wynaleźli „cable car”, czyli unikalny środek transportu, przypominający przedwojenny tramwaj, jeżdżący po szynach, napędzany liną biegnącą pod ziemią. Składa się w dwóch części: jedna z nich ma ściany z oknami, druga zaś niczym nie zasłonięte ławki. Tłum ludzi wbija się do środka na Union Square, chcąc dojechać do jednej z licznych atrakcji. Ci, którzy mieli mniej szczęścia, lub przyszli za późno, wiszą w postaci winogron za zewnątrz pojazdu, 6 osób po każdej stronie. Gdy mijają się dwa tramwaje, winogrona od strony środka jezdni pozdrawiają się serdecznie i przybijają piątki. Podróż w jedną stronę, około 15 minut niesamowitej jazdy w górę i w dół po bardzo stromych ulicach, kosztuje 5 dolarów i jest to najlepiej od czasów zakupu dżinsów wydana piątka.

Nie pytajcie mnie przypadkiem, jak to działa. Wiem tylko, że tramwaj nie ma linii elektrycznej nad sobą, a sterowany jest przez dwie wajchy przestawiane z niemałym wysiłkiem przez maszynistę. Jadąc w górę ciągnie on jedną z nich, a gdy chce zahamować, jadąc w dół – drugą. Proste, prawda? No to może ktoś mi wyjaśni, jak ten pojazd jest napędzany, bo nie silnikiem spalinowym, nie zauważyłam także ogniw elektrycznych na dachu, ani przenośnej elektrowni jądrowej. Jak jedzie w dół, to wiem – praw fizyki pan nie zmienisz, ale jak w górę? Tramwaj ma przystanki, ale zamiast zatrzymać się jak Bóg przykazał przed lub za skrzyżowaniem, staje on na środku, aby turyści mogli podziwiać, z zachwytu wydając okrzyki w różnych językach, piękne widoki na miasto. Zauważyłam także, że cable car ma zawsze pierwszeństwo, samochody karnie zatrzymują się, ustępując mu drogi. Maszynista wymienia dowcipne uwagi z co ładniejszymi pasażerkami, wszyscy bawią się świetnie i nie chcą wysiadać na końcowym przystanku.

1 października 1964 roku tramwaj linowy został uznany za „ruchomy”, historyczny obiekt o znaczeniu narodowym dla Stanów Zjednoczonych. Aha, zapomniałam dodać, że jako osoba poruszając się z godnością, która przystaje mojemu wiekowi, nie zdążyłam zająć miejsca siedzącego wewnątrz pojazdu i jako okrągłe gronko zwisałam przez 4 przystanki nad ulicą, mając duszę na ramieniu, a plecak fotograficzny na plecach ,ale czułam tak niesamowitą radość z przejażdżki, że śmiałam się w głos. Lepiej tego nie opiszę, to trzeba po prostu przeżyć.

  • Ruszamy z Union Square
  • Przy Market Street
  • Z górki na pazurki
  • W China Town
  • W China Town
  • Dosiadać się!
  • Brak miejsc
  • Wprost do Alcatraz
  • Mozolnie do góry
  • Przystanek końcowy - Fisherman's Wharf