Docieramy do Odessy, miasto bardzo ładne, trochę ma z Paryża, dworzec kolejowy przepiękny, słynne schody przereklamowane - naprawdę nic ciekawego.
Nocujemy w slumsie u sympatycznej Ukrainki, gdzie o dziwo spotykam także... Anglika z Manchesteru, który tu mieszka jakis czas. Surrealistycze spotkanie.
Zanim zwiedzilismy miasto, przez kilka godzin szukalismy mozliwości wydostania się koleją bądź autobusem w stronę Lwowa (wszystko wykupione), w końcu udaje znaleźć się miejscówki na pociąg do Chmielnickiego, skąd pociagiem z Adler docieramy następnego ranka do Lwowa.