Pierwsze miasto, w którym zobaczyliśmy jakichś turystów, chociaż to mało powiedziane - nocowaliśmy bowiem w norze pełnej backpackersów (którą swoją drogą, mocno polecam - tanio i całkiem znośnie - Amir Kabir Hostel).
Dwa dni spacerowaliśmy po tym pięknym mieście. Niby duże, bo 2 miliony mieszkańców, ale my poruszaliśmy się jedynie po centrum, więc wszędzie dało się bez trudu dojść pieszo.
Jest jednak jedno zadanie, które nas tam całkowicie pokonało - zjedzenie jakiegokolwiek posiłku w restauracji. Przede wszystkim, ciężko znaleźć jakis przybytek gastronomiczny nie będący budą z kebapem (a zwykle nawet nie kebapem, ale jakimś zachodnim burgerem). Jeśli jednak uda nam się również odsiać placówki oferujące jedynie gotowaną głowę owcy (a są takie i to dość popularne) i trafimy do prawdziwej restauracji to będzie ona zamknięta. Później się okazało, że między 14, a 19 generalnie takie lokale są zamknięte. A nas ochota na posiłek jakoś w tych godzinach nachodziła.