Podróż Muzyczna podróż do Meksyku - Od początku, czyli mariachis...



2009-01-10

Wielkie sombrera, czarne stroje ze srebrnymi ozdobami... Tak większość ludzi postrzega tradycyjnego meksykańskiego muzyka. Nie ma w tym nadużycia, bo mariachis, występujący w takich właśnie uniformach, są w kraju tequili bardzo popularni i można ich spotkać niemal wszędzie. Ponadto są też "produktem turystycznym", uświetniającym wszelkie imprezy "kulturalne" w hotelach i nadmorskich kurortach. Mówiąc wprost - jadąc na wakacje do Meksyku, jesteśmy skazani na towarzystwo mariachis. Może to być miłe, kiedy na Plaza Garibalidi w Mieście Meksyk, miejscu gdzie statystycznie przypada kilkudziesięciu muzyków na jednego przechodnia, słuchasz pieśni Mexico lindo y querido (Meksyk piękny i kochany), granej specjalnie dla ciebie. Może też być uciążliwe, kiedy po dwóch tygodniach pobytu w jakimś Cancunie czy innym Acapulco, znasz tylko klasyki, bo alternatywą jest muzyka z dyskoteki. Dokładnie taka sama jaką serwuje się u nas, czy gdziekolwiek indziej na świecie.

 

Pomijając dalsze rozważania estetyczne - muzykę mariachich można uznać za pierwszą właściwa muzykę ogólno-meksykańską, znaną, graną i śpiewaną w całym kraju (choć może z różną intensywnością).

 

Kolebką gatunku jest Guadalajara, stolica stanu Jalisco - "najbadziej meksykańskiego stanu Meksyku". To stąd wywodzi się tequila, przerysowane sombrero i właśnie skoczna muzyka, która powstała z przemieszania się tak wielu stylów, gatunków i kultur, że dziś nikt nie jest w stanie określić "co?, gdzie? i kiedy?". Najlepszy przykład - Pedro Infante w klasyku Cielito Lindo, pieśni, w której odnaleźć można nawet fragmenty... warszawskiego folkloru miejskiego.

 

Jeśli komukolwiek ten fragment wydał się zbyt mało meksykański, może to go zadowoli... El jarabe tapatio - taniec kapelusza - w wykonaniu grupy Mariachi Vargas podczas japońskiej trasy koncertowej. Temat znany nawet dzieciom za sprawą Speedy Gonzalez'a... Trudno byłoby znaleźć coś bardziej typowego i reprezentatywnego.