Bruksela nakazała..., Bruksela zabroniła..., nie będzie nam Bruksela...
Takie teksty padają i w Polaków rozmowach, i czasami nawet poważna publicystyka nie jest od nich wolna. Bruksela jest traktowana jako synonim Unii Europejskiej. Pewnie już tak zostanie a przecież to miasto jest tylko jednym z tych, w których mają siedziby najważniejsze unijne instytucje.
Nie mam zamiaru ich tu wymieniać, ale chciałbym zwrócić uwagę na rzecz, która mi się rzuciła w oczy. W stolicy Królestwa Belgii jej stołeczności unijnej w zasadzie nie widać. Dostrzega się ją tylko w miejscu o nazwie Schumann (trudno tu mówić o dzielnicy ze względu na stosunkowo niewielki obszar), gdzie mieści się Rada Unii Europejskiej i Komisja Europejska i w Parku Leopolda, na którego praktycznie terenie jest druga (oprócz sztrasburskiej) siedziba Parlamentu Europejskiego. Budynek parlamentu z charakterystycznym półcylindrycznym dachem i stojącym przed nim szeregiem masztów flag państw członkowskich często jest pokazywany w relacjach telewizyjnych dotyczących Unii Europejskiej.
W Brukseli poza Atomium pozostałym po światowej wystawie EXPO 58 nie ma współczesnej budowli architektonicznej, która by mogła uchodzić za symbol miasta. Wychodzi na to, że Grand Place i Maneken Pis długo jeszcze pozostaną ikonami miasta. Jednak, co chciałbym powtórzyć, widoczna jest troska o zachowanie wszystkiego ze starej zabudowy, co da się zachować.