Podróż Trekking wokół Annapurny - Besisahar → Bagarchap



Pierwsza część trekkingu. Przez tropikalną dżunglę i rwące rzeki, aż do momentu jak zobaczyliśmy pierwsze ośnieżone szczyty.

 

Podziwiamy tutejszych tragarzy noszących jakieś olbrzymie rury (które, jak się później okazało, są słupami do kabli), albo pakunki wyglądające jak oprawiona "Bitwa pod Grunwaldem" Matejki (która to wersja wydarzeń się utrzymała do końca wyjazdu). Wszystko byle jak przymocowane jakimiś sznurkami i kawałkiem materiału zaczepione o czoło. A na nogach zwykłe gumowe klapki, czasem boso. Przychodzi na myśl, że największe budownicze osiagnięcia to nie setki maszyn, a mozolna, mrówcza praca zwykłych ludzi.

 

Lepszą jednak od miesa z jaka rzeczą była ciekawa rozmowa z młodą parą z Jerozolimy - Mosze i Hadel Graff (upraszczajac pisownię). Oboje około 22 lat, świeżo po odbyciu służby wojskowej (on 3 lata, ona 2). Zamierzają dojść do Jomsom i dalej samolotem do Pokhary.Stoją jednak przed nimi bariery nam całkowicie obce - w soboty nie mogą nigdzie chodzić, bo szabas, a dodatkowo w czwartek wypada im święto Stuki (znowu pisownia pewnie leży) celebrujące czas między otrzymaniem Biblii, a dojściem do Izraela, który Żydzi spędzili w namiotach, więc też będą świętować i nic nie przejdą. Dowiedziałem się też paru zasad podziału jedzenia na koszerne i niekoszerne i pogadalismy trochę o sytuacji w Izraelu. Bardzo sympatyczni ludzie, prawie zupełnie nie pasują do krążącej po Nepalu opinii o żydowskich wycieczkach. Równie negatywnej co uzasadnionej.

 

Poza tym, wypróbowałem miejscowe piwo - chyang. Konsystencją i wyglądem przypomina sfermentowany sok cytrynowy, smakuje w pewnym stopniu jak brytyjski cider, a na dnie szklanki, ku swojemu zdziwieniu, znalazłem nierozmieszany cukier. Lepsze niż się spodziewałem. 

  • słoneczna zieleń
  • pola ryżowe
  • sleeping beauty
  • w trawie
  • mosty
  • porter
  • buddhist schoolgirls rule
  • children
  • Kang Guru
  • children
  • children