Podróż Kenia-Tanzania-Zanzibar, czyli jak spełnić marzenia za 4 tysiące - Lake Nakuru



2008-11-17

Mały park, który można zjechać swobodnie w ciągu jednego dnia. Witają nas pawiany. Krajobraz dość nietypowy, żyzny, zielony, zachmurzony. Widzimy zebry, bawoły, po raz pierwszy żyrafy. Anka wciąż powtarzała, że jedzie dla żyraf i oszalała po jedynej, potem szalała za każdym razem i tylko ona nie odpowiadała "sawa sawa" (ok, jedziemy dalej) kiedy John, nasz przewodnik-kierowca pytał, czy może kontunuować... Rzeczywiście, jest w żyrafach coś absurdalnego, coś pięknego jednocześnie. Nie wiadomo, czy żyrafy są mądre, ale bardzo mądrze się gapią, wprost na nas. Żyrafy nie wydają żadnych dźwięków, jest więc dla mnie oczywiste, że porozumiewają się tylko spojrzeniem. Żyrafy też bywają niegrzeczne, w dowód film.

Jednak to, co w Nakuru wyjątkowe, to jezioro pokryte warstwą flamingów, jezioro miejscami różowe, miejscami białe od pelikanów. Mogliśmy wysiąść z samochodu, co było nie lada przywilejem. Pelikany wygrały liczebnością...

Nocleg w Nakuru, w przyjemnym hoteliku Genevieve, w którym swobodnie można przenocować za niecałe 20 USD (Nakuru, 127, Mashindano St, Tel: +254 37 45026). Spacer wieczorem po Nakuru skończył się miłą rozmową z miejscowymi kobietami gotującymi coś, co jadłyśmy przez cały pobyt, ni to szpinak, ni to glony (smaczne, o ile nieprzesolone, podawane z ugali.

 

  • P1000222
  • P1000276
  • P1000293
  • P1000296
  • P1000281
  • P1000283
  • P1000294
  • P1000301
  • P1000310