Podróż Kuba - "najpiękniejsza ziemia, jaką kiedykolwiek widziały moje oczy - Hawana - utracone miasto...?



Hawana
Wypożyczyłam auto na 3 dni, bo Kubę najlepiej zwiedzać autem.Od razu udawałam się w drogę do stolicy. 120km – droga w dobrym stanie, ok. 1,5h i jest się na miejscu. Wjeżdżając do miasta, człowiek ma wrażenie, ze domy zaczną się sypać. Przedmieścia naprawdę nie nastrajają optymistycznie, dojechałam do centrum i resztę postanowiłam zwiedzać na nogach. Szybko jednak zasiadłam w bryczce, dając zarobić (ok. 8 euro) młodemu chłopakowi i chcąc usłyszeć trochę o Kubie z kubańskiego punku widzenia. Nie omieszkałam zadać pytania o politykę, o życie na Kubie – „teraz nie słuchamy już Fidela, ale Raul też umie długo gadać, w zasadzie wiele się nie zmieniło” a dlaczego Kubańczycy są mimo wszystko tacy pogodni, uśmiechnięci „ żyje się tylko raz, trzeba się cieszyć” – szkoda, że nasz naród nie podchodzi tak do życia (może mamy za mało słońca? :P).
W trakcie godzinnej przejażdżki usłyszałam wiele ciekawego o Kubie i o życiu – dla mnie, osoby nie pamiętającej komunistycznej Polski – była to taka podróż w czasie – nasi rodzice przeżywali to samo – ale jak opowiadają to tak jak babcia o 2. wojnie światowej – a tutaj na własne oczy zobaczyłam co to znaczy ten ustrój. Chodząc ulicami Hawany starałam się poczuć to miasto, ten klimat. Ludzie siedzący przed domem, na schodach, palący cygara, dzieci, w ładnych mundurkach (bordowe – oznaka uczniów szkoły podstawowej, beżowe – oznaka liceum)…każdy próbuje jakoś zarobić choć jedno peso, wielu przebierańców, sprzedających ręcznie zrobione przedmioty lub gazety (turystom rzecz jasna kilka razy drożej, niż miejscowym)…Hawana – miasto niszczejące, budynki zaniedbane, aczkolwiek pełne życia – niesamowite – tyle życia a w koło ruina…

  • Malecon - kiedys cudowna promenada...
  • ahh...te samochody
  • na cygaro zawsze czas...
  • smak promagady..
  • ale sprzęt...:)