Z Big Island lecimy do Honolulu. Zatrzymujemy sie w hotelu na plazy tylko ze wzgledu na luau i widoki jaki ten hotel serwuje. Otrzymuje na przywitanie sznur z prawdziwych orchidei. Milo.

Poza tym Honolulu, jak kazde wiekie miasto, nie jest glownym punktem naszej podrozy. Dwa dni tutaj to zupelnie wystarczy. Wieczorem spacerujemy na zatloczonej plazy i nawet ogladamy "Ocean's Eleven" w kinie pod golym niebem.

Luau czyli pieczenie prosiaka zakopanego w ziemi, tradycyjna hawajska uczta, bylo sympatyczne. Jedzenie takie sobie ale wystepy swietne.

 

Z hotelu wyruszamy na polnocna, tropikalna czesc wyspy. Po drodze mamy zarezerwowana wyprawe kajakowa z naturalista na pobliskie wysepki. Spotykamy sie nad rzeka i zaladowujemy ekwipunek na calodzienna wyprawe na kajaki oceaniczne, ktorymi wyplywamy na ocean. W naszej grupie Australijczycy. Ekipa swietna: zartujemy, dzielimy sie wrazeniami z podrozy, snorkujemy, organizujemy wyscig kajakowy pomiedzy wyspami, wedrujemy na wyspach poznajac lokalna faune i flore...

 

Do hotelu na polnocnej czesci Oaho docieramy wieczorem. Rankiem z balkonu ukazuje sie fajny widok na ocean i basen. Tu tylko leniuchujemy i jezdzimy konno po plazy. Tego samego dnia wylot na Kauai.