Następnie, ciągle pod wrażeniem tego co zobaczyliśmy, przejeżdzamy do średniowiecznego Santillana de Mar. Tłumacząc dosłownie jego nazwę to "święte(santi) płaskie (llana) nad morzem (del Mar)". Nic bardziej mylnego, to miasto 3 kłamstw. To co słyszymy jako początek nazwy po hiszpańsku brzmi odrobinę inaczej, miasteczko położone jest w górach, nie ma więc mowy o płaskiej powierzchni, cały czas chodzimy w górę i w dół, a do morza jest ok.5 km. Ale nie bawiąc się w grę słów nazwa miasta pochodzi od św. Juliany, której szczątki znajdują się w pochodzącej z 12 wieku kolegiacie. Kościół położony jest na samym dole głównej ulicy średniowiecznego miasteczka, jest jego romańskim sercem. Jego korzenie sięgają do 870 r; kiedy to w mieszczącym się tu klasztorze umieszczono szczątki św.Juliany. W 11 wieku przekształcono go w kolegiatę, ale obecny budynek pochodzi z 12 w.
Santillana jest ślicznym miasteczkiem, pełnym starych rezydencji arystokratów w zabudowie kamienicznej, ogrodów z kilkusetletnimi drzewami oliwnymi i tonącym w kwiatach starym domem księdza. Kamień w kolorze starego złota sprawia, że mimo wiszących nisko chmur ulice są jasne, a ukwiecone balkony nadają im wyjątkowego uroku. Spacerujemy uliczkami zaglądając w podwórka, na jednym z nich znajduje się antykwariat z porcelaną, meblami i bardzo dobrej jakości starociami. Niestety wejście do ogrodu możliwe jest tylko po dokonaniu wsześniejszej internetowej rejestracji związanej z opłaceniem kaucji za wskazane zakupy. Z każdą minutą niebo jaśnieje, aż pojawia się wielki błękit. Robi się upalnie więc wypijamy sok pomarańczowy i wyruszamy w dalszą, krótką, bo niespełna 30 km podróż do Santander.