Po śniadaniu wybraliśmy się w drogę.... Na zachód.... Bez pośpiechu... Po prostu przed siebie.
Zachwyciła nas zieleń, niezliczone wodospady. Chwilami uciekaliśmy przed deszczem, chwilami goniliśmy słońce. Jedliśmy pyszne ciasteczko z polewą z marakuji....
Obiad zjedliśmy w Funchal, w sklepie Pingo Doce. Było tanio i pysznie. To tak trochę jak knajpka przy Ikei.