Tabriz jest bramą do Iranu,pierwsze duże miasto po przekroczeniu irańsko-tureckiej granicy.Raczej nie jest znane ze swej urody.Możemy nawet stwierdzić,że jest wręcz paskudne, jak większość dużych irańskich miast.
To prawie dwumilionowa,betonowa, śmierdząca dżungla.Jadąc na południe z Ardabil,musieliśmy jednak gdzieś przenocować.Trochę czasu zajęło nam poszukiwanie hotelu,bo niby są,ale bardzo drogie.W końcu zrobiło się tak późno,że zdecydowaliśmy się na jeden z nich.Nie mieliśmy rano najmniejszej ochoty spacerować po mieście,w którym się nie da oddychać,ale z hotelu trzeba było wyjść,wiec postanowiliśmy zwiedzić Błękitny Meczet.W Tabriz jest kilka miejsc,które warto zobaczyć.Polecam ogromny bazar,wpisany na listę UNESCO.Można się po nim włóczyć godzinami i zobaczyć świat,jakiego dotąd nie znaliśmy.Około 40 km od Tabriz, leży Kandovan,maleńka wioseczka, wykuta w wulkanicznych tufach,nazywana irańską Kapadocją,którą również gorąco polecamy.