Podróż Sentiero Roma - Dzień 1



2016-12-09

W taki sposób ponownie znalazłem się na Orio al Serio, podekscytowany, bo oto właśnie przede mną kolejna przygoda. Wybrałem się na szybkie zakupy w sklepie ze sprzętem turystycznym, niestety nie było butli do maszynki, której używam, więc musiałem zakupić komplet. W drodze na dworzec kolejowy przysiadłem w barze na espresso, podziwiając (i zazdroszcząc) niespieszny styl życia Włochów. Po chwili siedziałem w pociągu i obserwowałem powoli zbliżające się szczyty Alp. W Lecco spędziłem kilkadziesiąt minut, czekając na kolejny pociąg, co wykorzystałem na spacer nad Jezioro Como. Spędziłbym z przyjemnością tutaj dłuższą chwilę, bo miasteczko jest bardzo urocze, ale mój wzrok i myśli wędrowały ku alpejskim szczytom, a myśli zaprzątało tylko jedno pytanie: "co mi podarują Alpy w tym roku?"

 

Kolejna przesiadkę miałem w Colico, aby po kilkunastu minutach znaleźć się w miejscowości Novate – Mezzola. Jest to miejsce, skąd rozpoczyna się szlak Sentiero Roma. Na stacji wysiadłem sam, co ku mojej uciesze zapowiadało samotną wędrówkę. Bez ociągania obrałem właściwy azymut, po kilkuset metrach byłem już na końcu miejscowości, na parkingu gdzie kończy się droga, a zaczyna szlak pieszy do górskiej wioski Codera i doliny o tej samej nazwie. Przywitałem się z trzema Włochami w starszym wieku, którzy bacznie mi się przyglądali ze swoich krzesełek, jakby chcieli ocenić czy podołam trudom wędrówki jakie mnie czekają. 

 

Wyruszałem z wysokości zaledwie 200 m n.p.m. Rozpocząłem mozolne wspinanie się po niezliczonych kamiennych stopniach. Spod nóg uciekały mi liczne jaszczurki, jedna mnie dość przestraszyła bo miała lekko 30 cm długości i była jaskrawie zielona. Szybko zyskiwałem wysokość, a wraz z nią moim oczom ukazywał się coraz ładniejszy widok na Jezioro Mezzola. Wyruszanie na górską wędrówkę z włoskiej doliny ma w sobie taki plus, że oprócz zmiany pięter roślinnych, można obserwować praktycznie zmianę strefy klimatycznej. Śródziemnomorska roślinność powoli ustępowała gatunkom, do których moje oczy bardziej przywykły. 

 

Na wysokości ok 700 – 800 m n.p.m. szlak wypłaszczył się i doszedłem do pierwszych zabudowań Codery. Jest to niezwykła miejscowość, która jest zamieszkana na stałe, a nie prowadzi do niej żadna droga przejezdna nawet dla samochodów terenowych. 

 

Stanąłem przy górnej stacji linowej kolejki towarowej i po grubości rdzy na urządzeniach nabrałem przekonania, że nie była używana dobre 10 lat. Zastanawiałem się jak sobie radzą mieszkańcy, wtem usłyszałem hałas i niemal na mojej głowie wylądował helikopter, rozwiewając swoimi śmigłami wszystkie moje wątpliwości. Przy źródełku stwierdziłem, że pora i okoliczności są wymarzone na późny obiad. Wyciągnąłem zapasy, manażkę i zabrałem się do montowania kuchenki turystycznej. Jakie było moje zdziwienie i ogromne rozczarowanie, gdy się okazało że kupiłem palnik i butlę z innych systemów. Miałem 2 palniki i 1 butlę i nie miałem jak zagotować wodę. Nie wiem jak to się stało, ale musiałem być w Bergamo w niezłym amoku i mocno podekscytowany zbliżającą się przygodą, że nie zwróciłem uwagi na ten fakt. Zjadłem batona, uzupełniłem zapasy wody i ruszyłem dalej, w górę doliny. Na szlaku spotkałem tylko jednego turystę – Niemca o imieniu Thosten, który podążał w tym samym kierunku. Mijaliśmy się wielokrotnie, aby niemal równocześnie wkroczyć do schroniska Brasciadega. 

 

Gospodarz, dobrze po osiemdziesiątce, traktował nas wspólnie, mimo zapewnień, że jesteśmy solo. Uzgodniliśmy cenę, zostaliśmy ulokowani na pięterku, a gospodarz ochoczo zabrał się za szykowanie kolacji. Po szybkim prysznicu, delektowaliśmy się zimnym piwkiem, podziwiając widoki, wymieniając się planami i dzieląc wrażeniami z pierwszego dnia. Zostaliśmy zaproszeni do jadalni, gdzie czekała już para w moim wieku i dwie kobiety. Jak się okazało – sąsiedzi, znajomi gospodarza, którzy przyszli na wspólną kolację. Rozpoczęła się uczta. Na pierwsze danie zaserwowano nam zupę minestrone, z zapewnieniem że zrobiona jest z własnych warzyw i miejscowych ziół. Następnie na stole pojawiło się risotto z kurkami, a po nim, jako przysmak – smażone w panierce kwiaty cukinii. Wszystko w towarzystwie lampki rosso smakowało wyśmienicie. Każdy znał kilka słów w innym języku, więc „rozmowa” toczyła się w większości po włosku. Wieczór szybko mijał w niesamowicie przyjemnej i niezapomnianej atmosferze. Po włosku podziękowałem za kolację, zapewniłem że wszystko było pyszne i życzyłem dobrej nocy. Tymi kilkoma słowami wzbudziłem szczerą radość mieszkańców Codery. Po tym dniu spałem jak dziecko. Chwil w takim miejscu, z takimi ludźmi nie zamienię na żaden hotel na świecie...

 

  • Lecco
  • Colico
  • Novate Mezzola
  • Novate Mezzola
  • Lago di Mezzola
  • Szlak do Codery
  • Lago di Mezzola
  • Codera
  • Szlak do Codery
  • Codera
  • Codera
  • Codera
  • Codera
  • Brasciadega