Pomimo intensywnej ostatniej nocy udało mi się zdrzemnąć w samolocie tylko chwilę. Oczy otworzyłem w najlepszym momencie, kiedy najwyższe szczyty Alp, przebijały szczelną pokrywę chmur. Po chwili znaleźliśmy się nad Adriatykiem a widok dalmatyńskich wysepek o najróżniejszych kształtach pozwalał zapomnieć o zmęczeniu. Zgodnie z planem wylądowałem w Brindisi. Lotnisko to trochę większy barak, w dodatku w remoncie. Nie było się czemu przyglądać, a plan na sobotę miałem wyjątkowo napięty, więc czym prędzej pobiegłem szukać autobusu, którym w kilka minut dotarłem na dworzec kolejowy. Pociąg do Monopoli był tak szybko, że nie zdążyłem wypłacić pieniędzy, na szczęście na bilet wyskrobałem. Przez szybę pociągu podziwiałem krajobraz – praktycznie zupełnie płaski, porośnięty gajami oliwnymi, które nie miały końca. Drzewka były wiekowe, z ogromnymi fantazyjnymi pniami i pięknie uformowaną koroną. Krajobraz urozmaicały opuncje, które właśnie owocowały, wysokie palmy, figowce, a czasami drzewka cytrusowe.
Podróż Jesienna Apulia - Dzień 2 - Brindisi
2015-11-12