niespodzianka. Zmęczeni zwiedzaniem i upałami usiedliśmy na ławeczce na Plantach. Tak sobie siedzimy... siedzimy ... aż tu nagle naszym oczom ukazuje nie kto inny, tylko sam Smok Wawelski!!! Jakaż była nasza radość!!! Smok też chyba ucieszył się z naszego spotkania. Po krótkiej wymianie zdań zostaliśmy zaproszeni do pobliskiej knajpki na przepyszny obiad. Na rozmowach i wspomnieniach z naszych wyjazdów minęło nam ponad pół dnia i w końcu późnym popołudniem musieliśmy się rozstać, trzeba było wracać do domu.
Smoku, dzięki wielkie, że znalazłeś dla nas trochę czasu na spotkanie.