Podróż Ameryka Środkowa - GWATEMALA, SANTIAGO ATITLAN



Ostatni punkt podróży po Gwatemali wypadł nam w Saniago Atitlan, nad naszym ulubionym jeziorem. Przede wszystkim dlatego, że stamtąd są bezpośrednie połączenia autobusowe ze stolicą i to kilka razy dziennie. Mimo sławy jaką to miejsce się cieszy, na nas nie zrobiło wielkiego wrażenia, pewnie dlatego, że nie poznaliśmy najważniejszego mieszkańca, czyli Maximona. I najdziwniejsze jest to, że nawet nie pamiętam dlaczego. Może zniechęcili nas natarczywi naganiacze ?

A Maximon to majański święty – bardzo oryginalny zresztą. Uosabia go drewniana figurka mężczyzny, ubrana w kolorowy, ludowy strój i kapelusz, z nieodłącznym cygarem w ustach. Co roku, w okresie Wielkiego Tygodnia Maximon, w odświętnej procesji przenoszony jest do innego domu, który na 12-e kolejnych miesięcy staje się jego siedzibą. Mieszkańcy Santiago Atitlan i przyjezdni przynoszą mu rum, tytoń, jedzenie, albo pieniądze, a w zamian proszą o spełnienie swoich modlitw.

Ale nie poznaliśmy Maximona osobiście, za to mieliśmy pokój w hostelu z centralnym widokiem na wielki wulkan. Łóżka są tam ustawione naprzeciwko panoramicznych okien, by turysta budził się i zasypiał z takim niezapomnianym obrazem przed oczami. Warunek jest jeden, trzeba poprosić o pokój na ostatnim piętrze.

W Santiago Atitlan mieliśmy też ostatnią okazję by trafić w jakieś miejsce z fantastyczną muzyką do tańca. Usłyszeliśmy taką obok naszego hostelu, ale jak zwykle okazało się, że dobiega z… kościoła. Oczywiście niekatolickiego.

Z Gwatemali wracaliśmy do Europy przez Panama City. Z okiem samolotu miasto wygląda jak nowojorski Manhatan. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że dokładnie rok później będę oglądać te wieżowce z zupełnie innej perspektywy.

 

  • Santiago Atitlan
  • Santiago Atitlan