Od rana rozpocząłem szykowanie się do powrotu. Samolot dopiero o 22, więc cały dzień można jeszcze zagospodarować. Zwinąłem namiot, sprytnie wszystko popakowałem i poszedłem na przystanek. Gdy autobus spóźniał się 10 minut zacząłem się niepokoić, tym bardziej, że miałem przesiadkę w Piazza Brembana na inny autobus do Bergamo. Po 20 minutach stwierdziłem, że nie ma co czekać i będę łapał stopa. Zatrzymał się pierwszy samochód i podrzucił mnie do Piazza Brembana. Poszedłem na dworzec, a tam zupełnie pusto, żywego ducha. No ale kto chciałby się gdzieś ruszyć w taki upał w porze sjesty. Znalazłem cień i cierpliwie czekałem. Nic się nie działo dłuższą chwilę. Moją uwagę w pewnym momencie przykuła powiewająca kartka. 'Google translate' przyszedł z pomocą i się dowiedziałem, że właśnie dzisiaj jest strajk, ale po 12:30 powinno coś jeździć. I rzeczywiście zjawił się nagle autobus do Bergamo, a ja już się szykowałem na stopa, skoro mi tak dobrze poszło.
W Bergamo znalazłem przechowalnię bagażu, z lekkim sercem zostawiłem plecak i ruszyłem zwiedzać stare ( a właściwie górne) miasto - Citta Alta. Do górnego miasta chętnych dowozi kolejka szynowa. Starówka Bergamo jest piękna i warta odwiedzenia. Upał i ogólne zmęczenie nie pozwoliło mi na wgłębianie się w historię zabytków, ale spędziłem kilka przyjemnych godzin spacerując po brukowanych zakamarkach starówki.