Tylko jedno słowo – masakra.
Jeśli można sobie odpuścić na trasie to miasto, to trzeba to zrobić.
Nie dość, że jest położone na wysokości około 4tys, czyli brak tlenu to jeszcze stężenie spalin jest tak ogromne że człowiek się dusi. Jeśli powiem, że prawie wszystkie silniki samochodowe to diesle i to stare walące czarnym dymem z rur wydechowych to mamy obraz miasta. W dodatku brzydkie, domy niewykończone, główny plac wielkości skwerku. Masakra
Ale dla nas był to punkt wypadowy na jezioro Titicaca.
Samo miasto przywitało nas końcówką jakiegoś gradobicia, wszędzie leżał śnieg, było zimno i beznadziejnie. Chciałyśmy zobaczyć jezioro i wyspy i uciekać jak zwykle nocnym autobusem, ale Fin, który sprzedawał nam Canion Colca z transportem do Puno i do Cuzco, mówił, że nie ma nocnego autobusu do Cuzco. Straszna strata czasu musimy spać tu aż dwie noce.
Hotel Hacienda na szczęście dobry, ładny przy samym rynku tzn tym skwerku.
Moja koleżanka nadal półżywa, jej głowa cały czas żyje w innym świecie.
Noc ją wyleczy, mnie natomiast rano od spalin jest niedobrze i ledwo mogę przełknąć śniadanie.
Na szczęście jezioro to otwarta przestrzeń bez spalin samochodowych, te z łódki zostają za nami, pogoda cudna. Nie mamy żadnych filtrów (bo kto by przypuszczał) ani czapek, więc wieczorem mamy przaśne rumieńce na twarzach.
Rano czekamy na transport do Cuzco i tak sobie czekamy i czekamy, a transportu nie ma.
Dzwonimy do Fina, a on mówi, że my miałyśmy jechać na dworzec, ale jego sekretarka i on nam zapomnieli o tym powiedzieć. Bierzemy taksówkę za 5 soli (okolo 5zl) jesteśmy na dworcu a tam autobusów do Cuzco do wyboru do koloru nawet nocne były! Mamy 1 dzień w plecy.
kupujemy autobus raptem 30-40 soli (oczywiście kocyk, poduszka) Fin ma nam oddać kasę w Cuzco. Nie wiem ile ale i tak nie wierzę. że cokolwiek odda.
Tak się rozpisałam o Puno, że zapomniałam o jeziorze i wyspach, robię to przy zdjęciach