Wtorek rozpoczął się szokiem spowodowanym choróbskiem, ale na pocieszenie było bardzo dobre śniadanie w Travel Joy Hostel. Potem planowanie co realnie mogę zwiedzić i wybór padł na trasę:
* Trafalgar Square - busem nr 24
* Chinatown * Covent Garden i Soho
* Piccadilly Circus
* Oxford Street + wizyta w Primarku (obowiązkowa!) * British Museum i cudowne 2,5 h * kolacja w Chinatown
Nie przekonałam się jakoś do metra. Przeraża mnie ten pęd, w którym ludzie schodzą do podziemi, by wsiąść do pociągu. Wolałam sobie podróżować autobusem (oczywiście na górnym piętrze, by wszystko lepiej widzieć). Kupowałam Travelcard całodniowe - http://www.londontravelpass.com/ za 8.40 GBP. Mogłam kupić tygodniową, wyszło by mi taniej, niecałe 30 GBP, trudno. Najpopularniejszą formą płatności w Londynie jest jednak Oyster Card.
Oyster Card polega na tym, że kupuje się raz kartę i doładowuje (online, w sklepie, w stacji metra). Doładowujemy za odpowiednią kwotę, sczytujemy przy wejściu do środka transportu (autobus, metro) i w ten sposób ilość środków dostępnych po prostu się zmniejsza, kiedy kończy nam się kasa na karcie, doładowujemy ją. Tutaj znajduje się cennik na 2014 rok: http://www.tfl.gov.uk/assets/downloads/Adult_Jan_2014_web_tables.pdf. Stan karty możemy sprawdzić gdziekolwiek w automacie. Ogólnie poruszanie się po Londynie, to dość droga impreza, dlatego maksymalizowałam możliwości transportu pieszego:) Tutaj przydatny filmik - jak kupić Oyster Card?
Bilety kupione, czas zacząć London exploration:)
Kolejne foto witryny pubu do kolekcji: CHINATOWN
Zawitałam tam akurat w porze wyładowywania towarów do sklepów/ restauracji - miałam więc okazję przyjrzeć się jak rozpoczyna się dzień w Chinatown. Piękne, kolorowo, smacznie. Wróciłam tam wieczorem na pyszne curry, ale nie pamiętam nazwy restauracji. Tu kilka sugestii jakby ktoś zgłodniał: http://www.timeout.com/london/restaurants/where-to-eat-in-chinatown Wybrałam się na do Covent Garden z zamiarem kupna jakichś fajnych ciuchów, niestety ceny nie na moją kieszeń, natomiast milion pięknych rzeczy i wspaniałe miejsce, szczególnie na randkę. Ogólnie Soho jest przeurocze, polecam wieczorem - wyłażą wtedy artyści i robi się wesoło. Wreszcie Covent Garden. Natknęłam się akurat na performance jakiegoś artysty ulicznego - tutaj zresztą to codzienność. Zwiedzając Covent Garden usłyszałam przepiękny śpiew pewnej śpiewaczki operowej, nagrałam na video, natomiast moja cudowna ulubiona aplikacja na Ipadzie "Camera!" musiała zrobić mi akurat wtedy psikusa i dźwięk się nie nagrał... Cool Brittania shop - chyba największy sklep z pamiątkami jaki widziałam. Określenie "cool Brittania" spopularyzowano w latach 90 - tych (czas popularności takich artystów jak Oasis, Spice Girls czy Blur) - inspirowano się latami 60 - tymi, określenie miało bardzo pozytywny wydźwięk, był to swoisty wybuch patriotyzmu brytyjskiego. BRITISH MUSEUM
Kolejny punkt dnia to British Museum, o odwiedzeniu którego marzyłam całe życie. Muzeum oczywiście jest darmowe, świetna ekspozycja - szczególnie dotycząca kultury Mezopotamii i Starożytnego Egiptu. Dla mnie największa frajda - wystawa mumii. Na muzeum warto naprawdę poświęcić z pół dnia. Mam osobiście wrażenie, że to muzeum to wielki tryumf kolekcjonerstwa, ale również i złodziejstwa - złodziejstwa jednak, bez którego pewnie wiele eksponatów zostałoby utraconych. Jest to moralnie dwuznaczna kwestia, bo jednak Brytyjczyki sporo pokradli podczas swoich kolonialnych podbojów i czuje się to podczas zwiedzania, natomiast - jednak jesteśmy uraczeni widokiem tychże eksponatów. Pozostawiam do oceny własnej, muzeum natomiast warte odwiedzenia.
Godziny otwarcia
* Trafalgar Square - busem nr 24
* Chinatown * Covent Garden i Soho
* Piccadilly Circus
* Oxford Street + wizyta w Primarku (obowiązkowa!) * British Museum i cudowne 2,5 h * kolacja w Chinatown
Nie przekonałam się jakoś do metra. Przeraża mnie ten pęd, w którym ludzie schodzą do podziemi, by wsiąść do pociągu. Wolałam sobie podróżować autobusem (oczywiście na górnym piętrze, by wszystko lepiej widzieć). Kupowałam Travelcard całodniowe - http://www.londontravelpass.com/ za 8.40 GBP. Mogłam kupić tygodniową, wyszło by mi taniej, niecałe 30 GBP, trudno. Najpopularniejszą formą płatności w Londynie jest jednak Oyster Card.
Oyster Card polega na tym, że kupuje się raz kartę i doładowuje (online, w sklepie, w stacji metra). Doładowujemy za odpowiednią kwotę, sczytujemy przy wejściu do środka transportu (autobus, metro) i w ten sposób ilość środków dostępnych po prostu się zmniejsza, kiedy kończy nam się kasa na karcie, doładowujemy ją. Tutaj znajduje się cennik na 2014 rok: http://www.tfl.gov.uk/assets/downloads/Adult_Jan_2014_web_tables.pdf. Stan karty możemy sprawdzić gdziekolwiek w automacie. Ogólnie poruszanie się po Londynie, to dość droga impreza, dlatego maksymalizowałam możliwości transportu pieszego:) Tutaj przydatny filmik - jak kupić Oyster Card?
Bilety kupione, czas zacząć London exploration:)
Kolejne foto witryny pubu do kolekcji: CHINATOWN
Zawitałam tam akurat w porze wyładowywania towarów do sklepów/ restauracji - miałam więc okazję przyjrzeć się jak rozpoczyna się dzień w Chinatown. Piękne, kolorowo, smacznie. Wróciłam tam wieczorem na pyszne curry, ale nie pamiętam nazwy restauracji. Tu kilka sugestii jakby ktoś zgłodniał: http://www.timeout.com/london/restaurants/where-to-eat-in-chinatown Wybrałam się na do Covent Garden z zamiarem kupna jakichś fajnych ciuchów, niestety ceny nie na moją kieszeń, natomiast milion pięknych rzeczy i wspaniałe miejsce, szczególnie na randkę. Ogólnie Soho jest przeurocze, polecam wieczorem - wyłażą wtedy artyści i robi się wesoło. Wreszcie Covent Garden. Natknęłam się akurat na performance jakiegoś artysty ulicznego - tutaj zresztą to codzienność. Zwiedzając Covent Garden usłyszałam przepiękny śpiew pewnej śpiewaczki operowej, nagrałam na video, natomiast moja cudowna ulubiona aplikacja na Ipadzie "Camera!" musiała zrobić mi akurat wtedy psikusa i dźwięk się nie nagrał... Cool Brittania shop - chyba największy sklep z pamiątkami jaki widziałam. Określenie "cool Brittania" spopularyzowano w latach 90 - tych (czas popularności takich artystów jak Oasis, Spice Girls czy Blur) - inspirowano się latami 60 - tymi, określenie miało bardzo pozytywny wydźwięk, był to swoisty wybuch patriotyzmu brytyjskiego. BRITISH MUSEUM
Kolejny punkt dnia to British Museum, o odwiedzeniu którego marzyłam całe życie. Muzeum oczywiście jest darmowe, świetna ekspozycja - szczególnie dotycząca kultury Mezopotamii i Starożytnego Egiptu. Dla mnie największa frajda - wystawa mumii. Na muzeum warto naprawdę poświęcić z pół dnia. Mam osobiście wrażenie, że to muzeum to wielki tryumf kolekcjonerstwa, ale również i złodziejstwa - złodziejstwa jednak, bez którego pewnie wiele eksponatów zostałoby utraconych. Jest to moralnie dwuznaczna kwestia, bo jednak Brytyjczyki sporo pokradli podczas swoich kolonialnych podbojów i czuje się to podczas zwiedzania, natomiast - jednak jesteśmy uraczeni widokiem tychże eksponatów. Pozostawiam do oceny własnej, muzeum natomiast warte odwiedzenia.
Godziny otwarcia
- sobota-środa: 10-17
- piątek: 10-20
- poniedziałek: 9-18
- wtorek i środa: 09-21
- czwartek-sobota: 09-23
- niedziela: 09-21
- Tottenham Court Road (linie Central Line oraz Northern Line)
- Holborn (linie Central Line i Piccadily Line)
- Russell Square (Piccadilly line)
PEŁNY TEKST: http://madame-tutli-putli-uk.blogspot.com/2013/10/dzien-2-london-exploring.html