Najpierw zaglądamy do miejsca,które nazywa się Ganj Nameh.Tu są urokliwe wodospady i urocze herbaciarnie, cenne starożytne inskrypcje perskie,które pozostały po latach świetności Hamadan. Jest też kolejka wagonikowa,ale o tej porze nieczynna.Jdziemy już coraz wyżej odkrytym zboczem.Mijamy dosyć surowe krajobrazy i dojeżdżamy do stacji narciarskiej,śniegu ani śladu.
No i czeka na nas niespodzianka.Spotykamy po drodze Nomadów.Są to koczownicy,nie mający stałego miejsca zamieszkania,właśnie trwa strzyżenie owiec.Ludzie są bardzo mili i przyjaźnie nastawieni,zapraszają nas do siebie,pokazują namiot w którym mieszkają i zgadzają się na zrobienie zdjęć.Dla nas zupełna egzotyka.Żegnamy się z nimi i dojeżdżamy do wysoko położonej przełęczy.Zaczyna się droga w dół,widoki przepiekne,zatrzymujemy się często,aby zrobić zdjęcia.Dojeżdżamy do pięknych pól w dole i spotykamy osła,który wydaje z siebie oślą arię i zaczyna atakować Marka,kiedy chce mu zrobić foty z bliska.Postanawiamy wracać.Przy stacji narciarskiej kupujemy napoje i jedziemy do hotelu.
Późnym popołudniem postanawiamy wrócić do kolejki wagonikowej.Miejsce pstrokate i dziwne,wagoniki szwajcarskie,więc mamy nadzieję,że nie spadniemy.Wyjeżdżamy na szczyt,tu jest już chłodno i zaraz zajdzie słońce.Widok na Hamadan piękny.Po zrobieniu zdjęc zjeżdżamy na dół.Mija kolejny dzień pełen wrażen.