Trzymając się konwencji, że dzieła sztuki tkackiej, których „od zawsze” miejscem prezentacji był Wawel, stanowią istotny jego fragment, to i samo miejsce ich powstania, mówiąc ściślej, miasto, w którym je utkano, też jakoś możemy łączyć z siedzibą naszych królów ... :-) ...
Nie jest powodem do zadowolenia jeśli w jakieś miejsce przybywa się w turystycznym zamiarze i jest się powitanym przez deszcz. Ale i najpiękniejsze miasta, jeśli po raz pierwszy przybywa się do nich podczas kiepskiej pogody, mają trochę pecha ... :-( ... Przecież na pewno chciałyby się pokazać tylko z dobrych stron, a narażają się na zły humor zmokniętego przybysza i złośliwą chęć z jego strony doszukiwania się przysłowiowych dziur w całym.
Nie jest jednak żadnym ewenementem w życiu, że przy dobrej woli dwóch stron jakieś modus vivendi, lepsze lub gorsze, się pojawi, to i w przypadku spacerów po deszczowych ulicach coś w oko wpadnie. Jeśli nie w oko, to w obiektyw. Jeśli do Arras przybędzie się w sobotę przed południem, to trafi się pomiędzy kramy, na których wszystko niezbędne w kuchni francuskiej można zakupić. Jeśli się wytrwa na chodzeniu po rynku do wczesnego popołudnia to będzie się świadkiem błyskawicznego wręcz zniknięcia wszelkich kramów, doprowadzenia zajmowanego wcześniej przez nie terenów do czystości i zobaczenia kamieniczek wokół rynku w pełnej krasie. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że starówka w Arras ma wspólną cechę ze starówką w Warszawie. Obie były zniszczone, ta pierwsza podczas pierwszej, druga podczas drugiej z wojen światowych. Obie też zostały pieczołowicie odbudowane. I obie są piękne w każdą pogodę ... :-) ...