Jest już 23 września, dziesiąty dzień naszej wyprawy. Po śniadaniu i spakowaniu obozowiska wyruszyliśmy w stronę Karakol. Po dotarciu do tego miasteczka wymieniliśmy walutę (100 som=6,5 zł), zrobiliśmy zakupy, skorzystaliśmy z informacji turystycznej, w krórej miły, młody człowiek, mówiący swobodnie po rosyjsku i angielsku, udzielił nam informacji o atrakcjach, jakie można znaleźć w okolicy i nie tylko. W związku z tym, że kilka osób chciało pojeździć konno, postanowiliśmy udać się do doliny Dżeti Ogóz (Siedem Byków), słynącej z czerwonych formacji skalnych. Miejsce to słynie równiez z sanatorium, do którego udaliśmy sie w poszukiwaniu gorących źródeł i prysznica. Niemiła pani odprawiła nas z kwitkiem mówiąc, że nie ma basenu, nie ma gorących źródeł, nie ma prysznica, nie ma wc, zaproponowała tylko masaż. U miejscowych zasiegnęliśmy języka na temat konnej przejażdżki. Okazało się, że jest już po sezonie i koników już nie ma, ale jak pojedziemy jeszcze dalej 5 km, to tam, na polanie, jest jeszcze jeden gospodarz, który ma konie. Po potwierdzeniu tej informacji u innych tubylców postanowiliśmy tam pojechać. Droga wiodła górską doliną, a towarzyszył nam, raz z jednej, raz z drugiej strony, wartki strumień górskiej rzeczki, która chyba także nazywa sie Dżeti Ogóz. W końcu dotarliśmy na miejsce, do Doliny Kwiatów i na wysokości 2200 m npm rozbiliśmy nasze obozowisko. U gospodarza przebywającego całe lato na tej polanie koniarze zamówili konie na następny dzień. Wieczór upłynął nam na podziwaniu miejsca, w którym się znaleźliśmy i pogaduszkach przy ognisku. Następnego dnia 6 osób udało się konno na ośmiogodzinną wyprawę w góry, a ja, Kasia i Piotrek mieliśmy dzień błogiego lenistwa. Kasia i ja nie jeździmy konno (ja chcę jeszcze trochę pożyć), a dla Piotrka nie starczyło koni. Poświęcił się dla drużyny i zrezygnował, bo chyba musieliby grać w marynarza albo ciągnąć zapałki. Wynajęcie konia na 8 godzin kosztowało 1.100 somów od osoby, prysznic 100 som/os, chleb własnego wypieku 100 som, krowie mleko 40 som za 1,5 litra (butelkę trzeba mieć własną). Zaplaciiśmy też za korzystanie z toalety, 200 albo 400 som za wszystkich za dwa dni (dokładnie nie pamiętam).
A wieczorem znów ognisko i kiełbaski i kolejny nocleg w tym uroczym miejscu. W nocy było bardzo zimno.