Jeszcze tego samego dnia wieczorem wyjeżdżamy znowu megabusem z Filadelfii do stolicy Stanów Zjednoczonych. Około 22 docieramy na miejsce noclegu, troche ciężko było nam to znaleźć, ponieważ nigdzie nie było nazw ulic, całe osiedle wyglądało tak samo, to jest domki szeregowe, do tego każdy był identyczny, te same numery... Po kilkunastu minutach bładzenia w końcu dotarliśmy. Nie pamiętam, żebym kiedyś tak dobrze spał jak tej nocy..
Rano wypoczęci, ale trochę załamani planem na dzisiejszy dzień wychodzimy zwiedzać miasto. Upał trafił nam się niemiłosierny, a dzisiaj mamy bardzo dużo spacerowania. Co chwilę chłodziliśmy się shake'ami, lodami i wszystkim czym się dało.
Rozpoczęliśmy od spaceru pod Kapitol, budynek jest ogromny i same jego obejście trochę nam zajęło. Dalej kierujemy się w stronę Washington Monument, niestety trafiliśmy akurat na remont. Zaczął się sypać w związku z trzęsieniem ziemi. No nic, zarys widzieliśmy, musi nam to wystarczyć. Po drodze minęliśmy jeszcze Smithsonian Institution.
Będąc przy Washington Monument odbijamy w prawo i idziemy zobaczyć najważniejszy dla wielu budynek w Waszyngtonie- Biały Dom. Niestety prezydenta nie spotkaliśmy, ale wszędzie były takie tłumy, że możliwym jest, że miał się pojawić, albo po prostu było tylu turystów. Wszystko oglądamy z za płotu, do którego ciężko jest się dostać, ze względu na wszechobecnych azjatów. Nie miałem nic do ludzi z tej części świata, ale po wycieczce do stanów mam ich serdecznie dość. Nie zwracają kompletnie uwagi na drugiego człowieka, zachowują się niekulturalnie i generalnie spora część z nich chodzi, jakby była na ''haju''.
Wracając do zwiedzania kierujemy się w stronę Lincoln Memorial, po drodze mijając Reflecting Pool. Sadzawkę pewnie wielu z Was kojarzy z filmu Forrest Gump, gdzie Forrest miał przyjemność przemawiać. Za plecami zaś miał Lincoln Memorial, w środku którego siedzi sobie olbrzymi Abraham Lincoln.
Po chwili odpoczynku, zaopatrujemy się w wody w punkcie informacji połączonym ze sklepem z pamiątkami. W centrum Waszyngtonu, to znaczy jako centrum rozumiem okolice wszystkich najważniejszych zabytków tego miasta nie ma żadnych sklepów spożywczych! Ciężko nawet o budkę z hot dogami, także polecam się zaopatrzeć w większe ilości wody prędzej.
Ruszamy w kierunku Arlington Cemetery, jest to cmentarz wojskowy, na którym grzebie się zmarłych żołnierzy, którzy brali udział w jakiejkolwiek wojnie amerykańskiej. Na cmentarzu tym spoczywa także John Fitzerald Kennedy.
Wykończeni wracamy na nocleg i zasypiamy już około 20.
Kolejnego dnia mamy wylot na Hawaje. Przez własną głupotę, cały plan wyjazdu i dużo kasy mogło wpaść w błoto. Nie zorientowaliśmy się, że w Waszyngtonie są dwa lotniska i jeszcze 50 minut przed lotem byliśmy na nie tym co trzeba. Pani obsługująca punkt American Airlines stwierdziła, że nie do wykonania jest nasz plan dostania się taksówką na lotnisko numer 2. Na szczęście taksówkarz za małą łapówką łamał wszelkie przepisy drogowe jakie się tylko dało chyba, no i zdążyliśmy na ostatnią chwilę. Jako ostatni pasażerowie weszliśmy na pokład, uff na szczęście lecimy na Hawaje! :)