Nocnym autobusem dostaliśmy się z nad Niagary do Nowego Jorku, na miejscu byliśmy około 10 rano. W tym mieście mieliśmy spędzić 3 dni. Trochę mało czasu, ale wiem ,że udało nam się zobaczyć wszystko to co chcieliśmy. Generalnie nastawieni jesteśmy bardziej na widoki, niż na muzea, więc może to dlatego.
1 dzień
Pierwszego dnia w Nowym Jorku, po zostawieniu bagaży w miejscu noclegu, zwiedzanie zaczynamy od Empire State Building, niestety tylko z dołu, mamy trochę mało czasu, więc decydujemy, że panoramę miasta zobaczymy z Top of the Rock na wieżowcu Rockefeller Center. Ale to dopiero ostatniego dnia. Teraz spacerujemy dalej piątą aleją w kierunku biblioteki, która kojarzy mi się głównie z filmem "Pojutrze". Dalej podziwiamy słynny Grand Central, niedaleko niego stoi Chrysler Building.
Dalej chcemy zobaczyć Katedrę św. Patryka. Niestety od zewnątrz jest w remoncie, a od środka na kolana nie powala. Teraz idziemy na Times Square, żeby zobaczyć największy chyba zbiór reklam na świecie w jednym miejscu za dnia, no i przy okazji chcemy coś zjeść. Tutaj zostajemy zaczepieni przez grupkę murzynów, próbujących nam wcisnąć swoje płyty, ledwo zaczynają z Wami rozmawiać, już je podpisują i potem mają pretensje. My twardo się broniliśmy i udało się uciec bez szwanku.
Posileni ruszamy na zwiedzanie Central Parku. Warto tutaj przyjść na dłużej ponieważ park jest niesamowicie ogromny. Po zwiedzaniu parku polecam odpoczynek na Sheep Meadow. Atmosfera jest taka, że oczy same się zamykają leżąc na trawce.
Kompletnie zmęczeni spacerujemy raz jeszcze na Times Square, żeby porównać widok za dnia z widokiem w nocy. Jest tak jasno, że nie trzeba nawet zabierać ze sobą statywu. Ludzi tutaj przelewają się całe tłumy, my zajmujemy się obserwowaniem tych, którzy wchodzą na schody, żeby chociaż przez chwilę być na telebimie na środku placu.
2 dzień
Drugi dzień rozpoczęliśmy od obejrzenia Flatiron Building. Budynek faktycznie kształtem przypomina trochę żelazko. Zobaczyliśmy jeszcze Washington Square z łukiem triumfalnym i fontanną.
Teraz przyszedł czas na nasz kontakt ze słynną Statuą Wolności. Postanowiliśmy nie wydawać kupy kasy na wycieczki promem pod samą statuę. Zdecydowaliśmy się na Staten Island Ferry, który przepływa obok Lady Liberty i jest całkowicie darmowy. Nawet w ciepłe dni trzeba się ubrać, my cały rejs staliśmy na zewnątrz i niestety po tym wszystkim się pochorowaliśmy.
Teraz przyszła pora na odwiedzenie słynnej Little Italy, nie wiem czy trafiliśmy na jakiś festyn, czy zawsze to tak wygląda, ale wszędzie pełno było straganów, ulice przyozdobione w 3 kolorowe wstęgi. Zapachy nas skusiły i kosztujemy kiełbasy w bułce ze smażoną cebulą i papryką, niebo w gębie! :)
Teraz przez Chinatown spacerujemy w kierunku Millenium Bridge, którym chcemy dojść do Brooklyn Heights, skąd jest świetny widok na Manhattan. Słońce troche daje nam w kość, ale jakoś przechodzimy. Na promenadzie jest lodziarnia, w której jadłem najlepsze lody czekoladowe w swoim życiu :) Jak ktoś będzie w okolicy- polecam!
Czekamy tutaj do zmroku i podziwiamy panoramę nocnego Manhattanu, robi wrażenie jeszcze większe niż za dnia.
Wieczorem postanawiamy się trochę odstresować popijając piwko w pubie/restauracji na dachu wieżowca 230 Fifth Rooftoop bar. Ze stolika mamy rewelacyjny widok na Empire State Building. Małe piwo 0,33 kosztowało nas 9 dolarów, ale dla takich widoków i klimatu-warto. Generalnie jak dla mnie inny świat, nawet w toalecie jest pan, który podaje ręczniki, mówi która kabina jest wolna czy nakłada mydło na ręce.
3 dzień
Ostatni dzień w Nowym Jorku rozpoczęliśmy od wycieczki do 5 Pointz. Dla zainteresowanych kulturą hip hopu istna gratka. Cały budynek i okolica pokryta jest graffiti. Z tym, że jest to prawdziwe graffiti a nie wandalizm, z jakim się to większości ludzi kojarzy. Dla mnie jedno z najbardziej interesujących miejsc całej wycieczki.
Dalej przejeżdżamy do kolejnego must see w Nowym Jorku- Wall Street. Podziwiamy budynek giełdy. Trochę inne miałem wyobrażenie o tym miejscu po obejrzeniu kilku filmów o giełdzie. Nigdzie nie spotkałem zabieganych panów w garniturach, raczej wielka masa turystów i nic więcej.
Z Wall Street spacerujemy w kierunku ratusza- City Hall, siedzimy chwilę w parku delektując się waniliową Coca Colą, trzeba w Polsce przeprowadzić jakąś akcję mającą na celu wprowadzenie tego specyfiku- dla mnie niebo w gębie.
Wsiadamy w pociąg i jedziemy na Liberty Island- konkretnie do Liberty State Park. Z tego miejsca mamy kolejną świetną panoramę Nowego Jorku.
Po chwili odpoczynku wracamy pociągiem do strefy Ground Zero. Na 16 mamy zarezerwowaną wycieczkę, w miejscu zamachów z 11 września. Warto zarezerwować prędzej przez internet, na miejscu można czekać kilka godzin na wolne miejsca. Miejsce to zmusza do refleksji... Razi trochę tylko zakończenie wycieczki, które obowiązkowo kończy się w sklepie z pamiątkami. Strach pomyśleć na czym ludzie nie są w stanie zarabiać...
Żeby się trochę rozweselić udajemy się do Five Guys. Według New York Times'a najlepsze burgery w mieście. Muszę przyznać, w życiu lepszych nie jadłem.
Na koniec dnia chcemy zobaczyć zachód słońca z Top of The Rock. Zdecydowaliśmy się na wjazd na Rockefeller Center a nie na Empire State Building, głównie dlatego, że z Rockefeller Center można zobaczyć ESB, a także Central Park. Spędzamy tutaj kilka godzin, ciężko jest się dopchać do jakiegoś godnego miejsca do fotografowania, na szczęście po jakimś czasie się udaje ;)