Aby złagodzić sobie ból związany z końcem wakacji, postanowiłem sobie na urozmaicenie czasu przed wylotem szybkim zwiedzeniem słynącego z zegarków, banków i luksusowych zakupów miasta Genewy.
Zwiedzanie odbyło się w tempie ekspresowym, bo czasu niewiele a i pogoda była dosyć ciężka do zniesienia, może to też przez zmianę klimatu z wysokogórskiego. Poza tym przez cały czas wisiały nade mną ciężkie, deszczowe chmury, które zresztą zakończyły mój dzień rzęsistą ulewą.
Spacer po mieście rozpoczął się od dworca Cornavin, skąd idąc główną ulicą Chantepoulet dotarłem do mostu Mont-Blanc, gdzie miał miejsce mój pierwszy kontakt z Jeziorem Genewskim i jedną z głównych atrakcji miasta – gigantyczną fontanną Jet d’eau. Co pierwsze rzuca się w oczy to krystalicznie czysta woda w zbiorniku i jej świeży zapach, co chyba nie powinno dziwić bo zasilane jest ono głównie przez alpejskie potoki. Aż miałem ochotę zanurzyć się w jego wodach, a było to możliwe, bo jak później udało mi się wydedukować niespełna pół kilometra od mostu znajdowała się plaża miejska.
Po przejściu przez most wkraczamy na teren Ogrodów Angielskich (Jardin Anglais) w których znajduje się słynny Zegar Kwiatowy (L’Horloge Fleurie) oraz Pomnik Narodowy (Monument National) przedstawiający Helwecję i Genewę w miłosnym uścisku.
Z ogrodów udałem się na Rue du Rhone, gdzie pomiędzy sklepami marek Chanel, Burberry, Louis Vuitton czy Dior znalazłem wreszcie coś co może zainteresować zwykłego zjadacza chleba, czyli tętniący życiem plac Molard z górującą nad nim średniowieczną wieżą obserwacyjną.
Następnym i chyba głównym punktem programu była Katedra Św Piotra (Cathedrale Saint-Pierre), świątynia w której swoje kazania i tezy wygłaszał Jan Kalwin. Z jej wież, po pokonaniu krętych i wysokich schodów, mogłem pozachwycać się panoramą okolicy.
Będąc w Genewie, nie można nie zobaczyć czegoś związanego z reformacją. Idealnie do tego celu nadaje się Mur Reformacji w parku Bastions, zbudowany na 400 rocznicę urodzin Kalwina. Ja jednak dotarłszy do tego miejsca, ewakuowałem się z niego tak szybko jak się dało, bo w ten dzień z jakiegoś powodu do dyspozycji odwiedzających oddano fortepian, także mojemu powitaniu jak i pożegnaniu towarzyszyła niewyobrażalna kakofonia.
Po małym co-nieco odwiedziłem jeszcze sarkofag zasłużonego dla Genewy paranoika, Karola II de Brunswick i kopię katedry Notre Dame w Amiens zaraz przy dworcu kolejowym, a następnie w pośpiechu ewakuowałem się w bezpieczne czeluście lotniska, bo burza już wisiała w powietrzu.