Tydzień minął bardzo szybko, za szybko! Ale przynajmniej mamy powód, żeby tam wrócić. A wrócimy napewno. Bo nie udało nam się odwiedzić Granady. W kwietniu nie było już biletów do Alhambry.
Andaluzja nas oczarowała: klimatem, widokami, kuchnią, uprzejmością i uśmiechem napotykanych osób. Przy okazji miałam okazję sprawdzić swój poziom znajomości języka hiszpańskiego: wystarczył do przeżycia w obcym kraju;)
Udało nam się również spróbować wielu miejscowych specjałów: począwszy od serów, szynki serrano, przez owoce morza, prażone migdały, śliweczki nisperos, a kończąc na gazpacho i jego kordobańskiej odmianie salmorejo.
Jadąc następnym razem napewno wypożyczymy samochód, żeby poznać pozostałe miejsca w Andaluzji i odpocząc na plaży, bo tym razem nie zdążyliśmy...