Ostatniego dnia pobytu w północnej części Czarnogóry, ponownie opuszczamy Bokę Kotorską, ale tym razem zamiast gór, ponownie wybieramy morze, a dokładniej jedziemy na czarnogórską riwierę. Wpierw do Budwy, ale zamiast zwiedzania miasta w południowym upale, od razu z dworca autobusowego wybieramy się do Sveti Stefan, małej wioski leżącej niedaleko Budwy, słynnej z przepięknego hotelu na wyspie połączonej z lądem wąską mierzeją. To turystyczny symbol Czarnogóry, miejsce które trzeba zobaczeć! Po wypoczynku na plaży w Świętym Stefanie, wracamy do Budwy aby ją zwiedzić. Nistety przybywamy trochę za późno, gdy słońce już przymierzało się do zachodu, więc dużo zdjęć nie porobliśmy. Oczywiście mowa o starówce, bowiem tylko ta część miasta jest warta uwagi. Poza starówką - jeden wielki turystyczny szał, z masą hoteli i tłumem turystów, tu bowiem koncentruje się najwięcej ośrodków wypoczynkowych, knajp, dyskotek, restauracji i życia nocnego. My jednak nie mamy na to czasu, więc po krótkiej wizycie na starówce wracamy na dworzec autobusowy i stamtąd do naszego Lepetane. Przed nami ostatnia noc, bowiem nazajutrz opuszczamy północną Czarnogórę i wybieramy się na przeciwległy koniec wybrzeża, na jego południowy kraniec.
Więcej o Budwie i Świętym Stefanie, w tym opis miejscowości oraz zdjęcia, znajduje się w tej części:
Polecam i zapraszam!