Wizje z moich marzeń zepsuła pogoda, cały ranek padało, przez co kąpiel w Pacyfiku była nieco szara ale za to miotały mną największe fale jakie w życiu widziałem. Ich moc jest naprawdę duża, zaparło mi dech w piersi jak mnie jedna walnęła.Nic z rana nie jedliśmy gdyż mieliśmy w planie wypłynąć na ocean i spotkać się oko w oko z rekinami.Chcieliśmy wyglądać na wychudzonych co by nas nie capnęły. Jedynie Zbyszek coś jadł w środku nocy ale on miał akurat zamysł by pozbawić rekina zęba. Oczywiście pływaliśmy w klatce, nie powiem przyjemna atrakcja, ale nie znalazła miejsca w moim TOP 3. Zbyszkowi za to skoczył poziom adrenaliny i typuje to doznanie jako the best of all. Istaniała szansa że płynąc tam może uda nam się zobaczyc delfiny lub wieloryby, bardzo był tym zainteresowany Zbyszek jednakże gdy wszyscy rzucili się do burty by faktycznie zobaczyć przepływającego w zasięgu wzroku wieloryba, Zbyszek był zajęty nagrywaniem na swoją kamerkę reklamy chipsów o smaku burrito i chyba jako jedyny ze statku nie wiedział nawet że ominęło go spotkanie z wielorybem:) Miasteczko z którego wypływaliśmy nazywa się Haleiwa, to tutaj mieści się sławna lodziarnia Matsumoto o której rozpisują się przewodniki. Kolejka jest tam bardzo długa mimo że obok w budce kolejki nie ma wogóle a lody robią takie same - poszatkowany lód oblany jakimiś słodkimi barwnikami. Wziąłem odrazu dużą porcję co by nie latać dwa razy i nie stawać znowu w kolejce. Połowe osławionego lodu jednakże wypieprzyłem do śmieci, nie jestem fanem słodyczy tym bardziej napewno tych lodów. Naszą uwagę zwrócił rożen na którym piekło się naraz chyba z 20 kurczakó ślinka ciekła ale pomyśleliśmy ze kupimy następnym razem jak trafimy na coś podobnego. Nic bardziej mylnego - jeśli masz na coś ochote to kupuj póki to jest bo później może być różnie, kurczaków z rożna nie widzieliśmy już ani raz , podobnie jak ciężarówek serwujących różne fajne i tanie rarytasy.(były tylko na Oahu na innych wyspach zero). A później już tylko zostały nam ananasy na Plantacji Dole'a, świetna pułapka na turystów, mozna tu kupić wszystko z ananasem w tle.
Wróciliśmy do naszego Hostelu do Honolulu, check-in'ując sie usłyszeliśmy za sobą polski język. Rodacy przyjechali z NY na tydzień, przybiliśmy pjony i daliśmy parę wskazówek, mielismy nawet razem iść do klubu ale najpierw był problem ze znalezieniem jakiegokolwiek, później z klapkami a później już sie chłopaków zaczął wzywać Morfeusz i wkońcu im się odechciało.Paradoksem jest ze taki gość jak ja w podróży marzeń nie był ani razu na party - no ale nie to było priorytetem dla mnie.
Wróciliśmy do naszego Hostelu do Honolulu, check-in'ując sie usłyszeliśmy za sobą polski język. Rodacy przyjechali z NY na tydzień, przybiliśmy pjony i daliśmy parę wskazówek, mielismy nawet razem iść do klubu ale najpierw był problem ze znalezieniem jakiegokolwiek, później z klapkami a później już sie chłopaków zaczął wzywać Morfeusz i wkońcu im się odechciało.Paradoksem jest ze taki gość jak ja w podróży marzeń nie był ani razu na party - no ale nie to było priorytetem dla mnie.