Pen y Fan to jak sama jego walijska nazwa mówi, najwyższy szczyt parku narodowego Brecon Beacons i południowej Walii. Mierzy on 886 m. n.p.m. i jest bardzo popularnym celem dla turystów, bo na jego szczyt wiedzie bardzo łagodna i łatwa do pokonania trasa. W pogodny dzień na szlaku można spotkać całe rodziny z dziećmi, a nawet menażerią.
Nam w tamten dzień pogoda nie dopisała, bo było pochmurno oraz padał drobny, gęsty deszcz, ale wierząc w zdolność wyspiarskiej pogody do gwałtownych zmian, każdy wierzył w niespodziewane przejaśnienie. Widać nie byliśmy jedynymi, bo parking u stóp góry był zapełniony prawie do ostatniego miejsca. Wspinaczka z początku szła gładko i nawet można było pozachwycać się przez kilka chwil widokami, jednak im dalej w górę, tym bardziej warunki i widoczność pogarszały się. Wbrew oczekiwaniom deszcz nie ustępował, a w dodatku później akompaniował mu silny wiatr, był problem z robieniem zdjęć, bo obiektyw nie zdążył ustawić ostrośći, a już był mokry. Ostatkami sił udało się jednak osiągnąć szczyt, niemniej niewiele można było z niego zobaczyć. Przemoczeni, zmarznięci i w pośpiechu udaliśmy się w drogę powrotną.
Planowaliśmy powtórzyć ten wyczyn następnego dnia, bo według prognozy pogody była szansa na przejaśnienia, jednak synoptycy mylili się, zresztą nie pierwszy raz.