Podróż W cieniu złotego Buddy - Angkor - historia zatopiona w dżungli



2013-02-26

Wtorek, 12.II.13

Dziś mamy cały dzień dla siebie w mieście. W zasadzie to, co chcieliśmy tu zobaczyć, już widzieliśmy, więc postanawiamy się zaopatrzyć w jakieś ładne przedmioty rękodzieła, które by nam służyły jako pamiątki z naszej podróży. Nasza przewodniczka znajduje nam miejsce, o jakim myśleliśmy tak jakby czytała nam w myślach. W drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze na słynnej herbatce birmańskiej z kondensowanym słodkim mlekiem. Smak ma dość specyficzny… Najbardziej chyba ciekawe jest miejsce, w którym się zatrzymaliśmy. Nie ma tu ani jednego turysty poza nami, czyli miejsce jest bardzo birmańskie. Na lunch postanawiamy pójść do naszego ulubionego hotelu  Governor's Mansion położonego w pięknych ogrodach.  

Środa, 13.II.13 

Pamiętam amerykański film pt. "Jeśli dziś jest wtorek to jesteśmy w Belgii" sprzed 40 laty jak to grupa amerykańskich turystów wybrała się na ekspresowy objazd Europy. My dziś rekord Amerykanów pobiliśmy jeszcze z dokładką ponieważ śniadanie jedliśmy w Yangon w Birmie, lunch w Bangkoku w Tajlandii a kolacje w Siem Reap w Kambodży. To się nazywa tempo!!  

Na lotnisku Don Muang w Bangkoku miła pani z obsługi zapytała czy może nam udzielić jakichś informacji.

-Tak, chcemy się dostać na lotnisko Suvarnambhuni.

-Proszę do wyjścia nr 5, tam jest autobus kursujący między lotniskami.

-A ile kosztuje?

-Jest za darmo- uśmiechnęła się miła kobieta

No proszę, czyli nie musimy brać taksówki i zaoszczędzimy 35USD! Mając 5 godzin czasu do odlotu samolotu do Kambodży postanawiamy pojechać do hotelu, w którym wcześniej już nocowaliśmy i w którym zatrzymamy się po powrocie z Kambodży aby zostawić w nim część naszych bagaży, w tym pamiątki, które kupiliśmy ostatniego dnia w Yangon. Będąc już w hotelu pytamy czy możemy wynająć pokój na kilka godzin - owszem, plus minus koszt wynosi tyle, co zapłacilibyśmy za taksówkę aby przejechać na drugie lotnisko, więc bez wahania się zgadzamy. Takie podróżowanie bardzo nam odpowiada :-) 

Lot z Bangkoku do Siem Reap trwa nieco ponad godzinę. Lądujemy już po zmroku. Musimy uzyskać wizę kambodżańską na lotnisku. Ustawiamy się w kolejce i obserwujemy całą procedurę. Wkrótce okazuje się, że stoimy w złej kolejce. W tej kolejce się czeka na odbiór paszportu z wizą a w tamtej się składa podanie o wizę. Obok stoi ATM, więc zastanawiamy się ile będziemy potrzebowali pieniędzy, ale wkrótce okazuje się, że bankomat wydaje dolary, a tych mamy ze sobą pod dostatkiem. I faktycznie w Kambodży używane są 2 waluty, miejscowa o wartości około 4000 rieli. Czasem płacąc w rielach otrzymuje się częściowo resztę w dolarach.

Dochodzimy do okienka, oddajemy nasze paszporty, formularze , płacimy i urzędnik nas informuje, że zostaniemy wezwani. Za ladą siedzi około 7 urzędników w jednym rzedzie. Jeden przyjmuje wnioski, drugi liczy pieniądze, trzeci nakleja znaczek do paszportu, czwarty przybija pieczątkę, piaty coś tam wpisuje, szósty rozcina wniosek na dwoje a siódmy nas woła do okienka i wydaje paszport z wizą - prawdziwa produkcja taśmowa! 

Przed budynkiem dworca czeka na nas hotelowy tuk-tuk. Wilgotne i ciepłe, ale nie gorące powietrze mile głaszcze nasze twarze. Ku naszemu zaskoczeniu ta część miasta bardziej nam przypomina Las Vegas niż biedną Kambodżę. Przynajmniej z tego, co mówili nam znajomi, którzy byli tu kilka lat wcześniej, spodziewaliśmy się o wiele uboższych hoteli i biedniejszego uposażenia. Tylko duża ilość tuk-tuków i rowerów mówi nam, że to jednak kraj trzeciego świata. Nasz hotel podejrzanie tani okazał się całkiem całkiem a napewno w Europie zapłacilibyśmy wielokrotnie więcej za podobny standard.  

Czwartek, 14.II.13 & Piątek, 15.II.13

A więc jesteśmy w Kambodży i za chwilę zobaczymy legendarne świątynie in pałace zatopione w zielonej dżungli, miejsce, które planowaliśmy zobaczyć od wielu lat. To miejsce przerosło nasze wyobrażenia, mimo, że te były i tak już bardzo nadmuchane opowieściami naszych znajomych, którzy tu byli przed nami. Obszar ruin objętych tzw. Parkiem Historycznym Angkor ma około 400 km kwadratowych. Na tym terenie znajduje się 52 skatalogowane obiekty. Jedne wielkie jak największa na świecie hinduistyczna świątynia Angkor Wat, inne mniejsze ograniczające się do pojedynczych budynków. Łącznie mamy 3 pełne dni, w ciągu których chcemy zobaczyć jak najwięcej, ale wiadomo wkrótce, że coś zawsze będzie kosztem czegoś, bo na przykład ilość nie przejdzie w jakość. 

Dokładne zwiedzenie samego Wielkiego Miasta czyli Angkor Thom, wspaniałej stolicy Khemerów to przynajmniej 2-3 dni a przecież to tylko mała cząstka całego kompleksu historycznego. Angkor Thom ma 9 km kwadratowych, otoczone jest 8-metrowej wysokości murem i fosą. W samym sercu miasta jest świątynia Bayon, która jest jedną z ikon i symboli Angkor. Charakteryzuje się 200 wielkimi posągami-głowami Buddy, które górują nad świątynią niczym wieże. Zewnętrzne ściany świątyni pokryte są wciąż świetnie zachowanymi płaskorzeźbami przedstawiającymi wydarzenia historyczne oraz codzienność z czasów imperium Khmerów. Świątynie Baphuon i Phimeanakas, Pałac Królewski z niesamowitymi Tarasami Słoni i Labiryntem Trędowatego Króla to inne co znakomitsze atrakcje Angkor Thom. 

Mimo, że jesteśmy tu zimą, to już żar leje się z nieba. Całe szczęście, że jest tu dużo starych drzew, które rzucają orzeźwiający cień. Wiele z tych potężnych drzew rośnie na murach i dziedzińcach świątyń. Wyłaniające się czasami z gęstego tropikalnego lasu ruiny nabierają szczególnie tajemniczego, wręcz baśniowego uroku. Do moich najbardziej ulubionych miejsc oprócz takich uznanych i wręcz symbolicznych miejsc jak Angkor Wat i Bayon, zaliczyłbym również niektóre mniejsze i jakby niepozorne w porównaniu z tymi potężnymi, jak Thommanon, Khleang czy Ta Keo. Niespodziewanie najbardziej oczarowany byłem po zapoznaniu się ze świątynią Praeh Khan czyli święty miecz. Zagłębiając się w jej kilkusetmetrowych korytarzach, wzdłuż których są usytuoawane niewielkie pięknie dekorowane dziedzińce, komnaty i pomniejsze budowle, czułem się jak wewnątrz zaczarowanego zamku.

Angkor Wat znaczy "Miasto Świątyń" i jest największą ponoć budowlą sakralną na świecie. Nawet jeśli jest drugą albo trzecią, to i tak robi wrażenie. Sama z resztą nazwa już sugeruje spore rozmiary. Świątynia otoczona jest fosą i murem o łącznej długości blisko 4 km! Potężna budowla składa się z trzech poziomów a każdy dostarcza innych przeżyć. Można tu spędzić wiele godzin chodząc i zachwycając się każdym zakamarkiem i szczegółem. 

Wieczorem w naszym hotelu byłem świadkiem jak pewna turystka, po rysach sądząc z któregoś z pobliskich Kambodży krajów, starała się porozumieć po angielsku z recepcjonistą. Obojgu szło to dość opornie. Niektóra słowa i całe zdania powtarzali czasem kilkukrotnie. To mi uświadomiło, ile my Europejczycy mamy szczęścia, że akurat międzynarodowym językiem jest angielski, który w sumie do polskiego w naszym przypadku jest dość podobny. Wyobraźmy sobie bowiem sytuację odwrotną gdy na przykład ze Szwedem próbujemy się porozumieć po chińsku. Wszystkie języki w tej części Azji, gdzie tym razem naszą podróż odbywamy, są językami tonalnymi, więc języki europejskie  dzieli od nich przepaść w samym koncepcie fonetycznym nie wspominając nawet o aspekcie gramatycznym czy słowotwórstwie. W zasadzie czasie całego naszego pobytu w Tajlandii, Birmie i Kambodży stale było coś "lost in translation". Gdy nasi przewodnicy nam opowiadali jakąś zawiłą historię, to rzadko kiedy docierała ona do nas tak jak to było zamierzone. Pół biedy gdy kilkoma pytaniami byliśmy w stanie wydobyć jej kształt, często musieliśmy tylko skinąć przytakująco głową, zakładając, że może przy innej okazji uda nam się wychwycić sedno sprawy. Ale w sumie cieszyliśmy się, że problem jest tylko taki, bo gdybyśmy to my musieli nauczyć się ich języka to problem byłby napewno nie mniejszy.

Sobota, 16.II.13 

W zaplanowaniu trzeciego dnia w Kambodży niewątpliwie pomógł nam nasz kolega Marek mieszkający na stałe w Niemczech, podróżnik i fotograf, więc na jego opinię mogliśmy się zdać w ciemno. W krótkiej wymianie tekstów na internecie zasugerował nam Beng Mealea, ruiny wielkiej świątyni zagubionej nadal w tropikalnej dżungli 80 km od Angkor. Zamówiliśmy więc samochód na 6 rano aby tym razem być na miejscu przed wszystkimi. 

I rzeczywiście, na miejsce przebywamy pierwsi. Po ruinach kręcą się tylko miejscowi ludzie i strażnicy. Wielka budowla w znacznym stopniu zawaliła się już w dawnych latach, o czym świadczą potężne drzewa, które zdążyły wyrosnąć na równo ociosanych wielkich kamiennych blokach leżących między wciąż stojącymi grubymi ścianami. Według niektórych naukowców Beng Mealea wybudowana na początku XII wieku miała być pierwowzorem Angkor Wat. Jej rozmiary, choć znacznie mniejsze od Angkor Wat, są nadal imponujące. Poruszanie się po wielkich blokach nierówno spiętrzonych może być zdradliwe, ale strażnik zauważywszy nasze niezdecydowanie zabawił się w naszego przewodnika i idąc przodem zachęcał nas ręką abyśmy podążali za nim. W ten sposób obeszliśmy całe ruiny szlakiem, jakiego sami pewnie byśmy się nie zdecydowali wybrać.

Późnym popołudniem mamy samolot do Bangkoku, więc pakujemy się, zamawiamy tuk-tuk z naszym znajomy już kierowcą i udajemy się w stronę lotniska, ale po drodze zatrzymujemy się w mieście na lunch i aby dokupić jakieś drobiazgi na pamiątkę. Pijąc zimne mojito kontemplujemy kończące się powoli wakacje. Minęło 16 dni od naszego wyjazdu a czujemy się jakbyśmy byli już miesiąc w podróży. To chyba dlatego, że tyle się działo. Tajlandia, Birma, Tajlandia, Kambodża… 

Niedziela, 17.II.13

Jesteśmy już po raz trzeci w tym samym hotelu w Bangkoku. Obsługa chyba musiała docenić naszą lojalność, bo dostaliśmy większy pokój na ostatnim piętrze. O 17 odlatuje nasz samolot do Hong Kongu, ale nie mamy już ani ochoty ani siły pójść zwiedzać miasto - w końcu to są nasze wakacje, więc też nam się należy chwila relaksu. Dziś przypada nasza xx-rocznica ślubu. Idziemy na basen i Mariola zamawia nam jako niespodziankę okazałe i bardzo dekoracyjne drinki. Przyznajemy, że taka forma celebracji bardzo nam jednak odpowiada… Później jeszcze celebrujemy lunch w naszym hotelu a następnie powoli pakujemy się i jedziemy na lotnisko… Czeka nas jeszcze nocleg w Hong Kongu. Nasza rocznica rozciąga się więc w czasie i przestrzeni. 

W poniedziałek jemy chińskie śniadanie. Jedziemy na lotnisko. Nasz samolot startuje w samo południe i po 14-godzinnym locie lądujemy również w południe w poniedziałek… Zmiana czasu i zmęczenie powoduje, że kiedy budzimy się ze snu wydaje nam się, że wciąż śnimy, a może to wszystko to był tylko sen?

  • Kuchnia kambodżańska
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Świątynia Preah Khan, Angkor
  • Taras Słoni, Angkor Thom
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Apsary w Angkor Wat
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Angkor Wat, Kambodża
  • Ruiny Beng Mealea, Kambodża
  • Ruiny Beng Mealea, Kambodża
  • Ruiny Beng Mealea, Kambodża
  • Ruiny Beng Mealea, Kambodża
  • Ruiny Beng Mealea, Kambodża
  • Ruiny Beng Mealea, Kambodża
  • Angkor Thom, rząd bogów i...
  • ...rzad demonów u wejścia do Angkor Thom
  • Brama Południowa do Angkor Thom
  • Khleang i wieże Suor Prat
  • Świątynia Thommanon, Angkor
  • Świątynia Baphuon, Angkor Thom
  • Świątynia Baphuon, Angkor Thom
  • Świątynia Ta Keo, Angkor
  • Świątynia Ta Keo, Angkor
  • Świątynia Ta Prohm, Angkor
  • Świątynia Ta Prohm, Angkor
  • Świątynia Ta Prohm, Angkor
  • Świątynia Ta Prohm, Angkor
  • Świątynia Ta Prohm, Angkor
  • Świątynia Ta Prohm, Angkor
  • Świątynia Bayon, Angkor Thom
  • Świątynia Bayon, Angkor Thom
  • Świątynia Bayon, Angkor Thom
  • Świątynia Bayon, Angkor Thom
  • Świątynia Bayon, Angkor Thom
  • Świątynia Bayon, Angkor Thom
  • Świątynia Bayon, Angkor Thom
  • Świątynia Bayon, Angkor Thom
  • Taras Słoni, Angkor Thom
  • W labiryncie Trędowatego Króla
  • W labiryncie Trędowatego Króla
  • W labiryncie Trędowatego Króla