Pierwotny plan na pierwszy dzień 2013 roku, zakładał zobaczenie Rotterdamu, ale po przestudiowaniu przewodnika, niepozorne miasteczko Delft, leżące pomiędzy Hagą i Rotterdamem wydało się bardziej interesujące.
W przeciwieństwie do dnia poprzedniego, pogoda dopisała, a nawet trochę rozpieściła nas słońcem. Rodzinne miasto Vermeera (to ten od Dziewczyny z Perłą) oraz rezydencja Wilhelma I Orańskiego, od samego początku zadziwia ilością historycznych budynków harmonizujących z przecinającymi miasto kanałami. Nad jego panoramą górują wieże dwóch kościołów: lekko nie trzymającego pionu Starego Kościoła (Oude Kerk), oraz strzelistego Nowego Kościoła (Nieuwe Kerk). Uwagę zwraca na siebie też bogato zdobiony Ratusz Miejski.
Delft słynie z charakterystycznej, ręcznie malowanej ceramiki, którą za niemałe pieniądze można nabyć w Rynku miasta (Markt). W tym samym miejscu można też nabyć inny holenderski specjał tj. sery we wszelkich smakach i kombinacjach.