Wybór Stalheim na bazę wypadową dla Hordaland, mimo że całkowicie przypadkowe okazało się strzałem w dziesiątkę. Niewielka wioska, góruje nad doliną Nærøydalen, otoczona potężnymi, pokrytymi śniegiem górami i setkami wodospadów. Gdy zobaczyliśmy okolice po raz pierwszy i dowiedzieliśmy się od Andresa o liczbie pobliskich atrakcji, od razu było wiadomo, że cztery dni, pomimo że trwające ok 18 godzin każdy, to o wiele za krótko, żeby porządnie zapoznać się z okolicą.
Na pierwszy ogień poszło Bergen, później niewielkie, aczkolwiek bardzo popularne, zapewne ze względu na kolejkę i przystań dla promów Flåm. Turystyczna wioska, położona na na krańcu Aurlandsfjorden, w odróżnieniu do innych miejsc, napotkanych w tej części Norwegii jest miejscem wypełnionym po brzegi turystami.Główną atrakcją tego miejsca jest Flåmsbana, kolejka, którą można udać się w podróż do położonego 30km dalej i 900m wyżej Myrdal, podczas której można napawać się widokami doliny Flåmsdalen.
Jako, że pogoda w ten dzień była, szczególnie na tą cześć Europy wyjątkowo ładna, nie zdecydowaliśmy się na przejażdżkę pociągiem i postanowiliśmy poeksplorowac dolinę na własnych nogach. Udaliśmy się trasą wzdłuż rzeki Flåmselvi, w sumie bez określenia punku końcowego. Oczywiście majestatyczne Norweskie góry i wodospady po raz kolejny zachwyciły nasze zmysły, ale że nie jesteśmy wyczynowcami wróciliśmy do Flåm po zmęczeniu materiału, czuli po przebyciu około połowy trasy pociągu do Myrdal.
Innym miejscem wartym wspomnienia jest zamykające Nærøyfjorden, Gudvangen. Niepozorna osada, leżąca mniej niż 10 kilometrów od Stalheim, której centralnymi punktami są stacja benzynowa i niewielka przystań dla promów, widokami śmiało mogłaby konkurować ze wspomnianym Flåm. W miejscu tym można też podziwiać rekonstrukcje łodzi wikingów, a pod koniec lipca odbywa się tam poświęcony im festiwal.
Mimo, że zaplanowana, ze względu na wątpliwe warunki pogodowe, nie doszła do skutku wyprawa do leżącego po przeciwnej stronie fiordu, Kaupanger. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo spędziliśmy ten dzień na ganku naszego tymczasowego lokum, grillując norweską karkówkę i pijąc piwo.
W samym Stalheim atrakcją samą w sobie jest także zjazd drogą Stalheimskleiva. Mierząca zaledwie półtora kilometra trasa o spadku dochodzącym do 20%, na której napotkamy 13 trawers i będziemy mogli podziwiać m.in dwa największe w okolicy wodospady: Sivlefossen i Stalheimsfossen. Do dzisiaj nie mam pewności, czy właśnie tej atrakcji nie zawdzięczam, stwierdzonego po powrocie, dosyć szybkiego zużycia klocków i tarcz hamulcowych w samochodzie.
Wideo do wpisu: https://www.youtube.com/watch?v=nr1zzBmqy64
Tekst skopiowany z bloga: http://wrozjazdach.blogspot.co.uk/2012/11/hordaland-i-sogn-w-cztery-dni-i-noce.html