Rano zobaczyliśmy wspaniały widok z naszego balkonu – Mono Lake. Zjedliśmy śniadanie w hotelu i pojechaliśmy przyjrzeć się jezioru z bliska. Po zaparkowaniu samochodu poszliśmy drewnianym pomostem do brzegu jeziora. Mieszka tam mnóstwo ptaków. Najciekawsze są jednak wapienne kolumny, które wystają z wody. Dalej ruszyliśmy na południe. Zatrzymaliśmy się na obiad w meksykańskiej restauracji Amigos w Bishop. Zamawiając nasze 3 dania nie wiedzieliśmy jakiej będą wielkości (a braliśmy wszystko „small” lub ½ porcji). Po otrzymaniu zamówionego jedzenia byliśmy zachwyceni – dużo i dobre J. Standardowo do posiłków otrzymaliśmy bezpłatną wodę z kranu podaną z lodem. W USA woda z kranu jest zdatna do picia, ale często ma wg mnie dziwny zapach. Po obiedzie ruszyliśmy w stronę Doliny Śmierci. Zaplanowaliśmy wizytę w tym „piekarniku” po 16:00. Jechaliśmy od zachodu więc jako pierwsze zobaczyliśmy wydmy (Sand Dunes). Po otworzeniu drzwi samochodu czułam jakbym otworzyła nagrzany piekarnik i wsadziła do niego głowę.. Oddychanie sprawiało trudność, a co dopiero wspinaczka po wydmach. Daleko nie zaszliśmy, a szkoda bo krajobraz był bardzo malowniczy. Najlepiej dotrzeć tam na wschód słońca. Dalej pojechaliśmy do kolejnego punktu widokowego, którym był Devil’s Golf Course. Wg przewodnika jest to pole skrystalizowanej soli, które jest pozostałością po wyschniętym jeziorze. Bardzo fajne wrażenie. Kolejnym celem było Badwater czyli najniżej położone miejsce w USA 86 m p.p.m. Fajne wrażenie daje biała linia na skale, dzięki której można sobie uzmysłowić jak się jest głęboko pod powierzchnią morza. Rozczarowała mnie tylko nawierzchnia gdyż spodziewałam się białej, popękanej ziemi, a była to szeroka ścieżka wydeptana przez turystów. Wracając w kierunku Furnance Creek przejechaliśmy Artists Drive by obaczyć Artist Pallete. Ładne, wielokolorowe wzgórza i wąska, jednokierunkowa droga. Śpieszyliśmy się by zdążyć na zachód słońca i najpierw pojechaliśmy na Zabriskie Point (tu złapaliśmy najładniejsze światło słońca) i dalej na Dante’s View (piękny widok na całą Death Valley, ale oglądaliśmy już po zachodzie). Było już po 21:00 kiedy ruszyliśmy w stronę Las Vegas, gdzie mieliśmy zarezerwowany hotel 4 Queens w Downtown, na Fremont Street. Dojechaliśmy do Vegas na ok. 23:00. Po zameldowaniu szybko się przebraliśmy i ruszyliśmy na spacer po Freemont Street, które świeci tak mocno, że momentami miałam wrażenie, że jest dzień. Fajnymi atrakcjami są zjazd na linie nad głowami przechodniów (35$ za wieczorny zjazd, ale niestety nie skorzystaliśmy z powodu mojego stroju) i dach nad całą ulicą, który jest jednocześnie ogromnym telebimem. Ok. 24:00 wszyscy są już w stanie mocnego upojenia (szczególnie w weekend) więc nie mając ochoty obserwować dłużej patologicznych zachowań wróciliśmy do pokoju. Było już po 1:00.
Podróż AMEEERYKA 2013 - Mono Lake i Dolina Śmierci.
2013-06-14