Po krótkim pobycie na Cmentarzu Łyczakowskim wyjeżdżamy do Poczajowa, reklamowanego jako ukraińska prawosławna Jasna Góra. Miasto położone jest w rejonie krzemienieckim. Do II wojny światowej znajdowało się w granicach Rzeczypospolitej, a prawa miejskie nadał mu w 1778 król Stanisław August Poniatowski.
Mijamy Olecko, miejsce urodzin 2 polskich królów: Jana III Sobieskiego i Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Zamek położony na wzgórzu wśród łąk i mokradeł jest bardzo dobrze widoczny z okien autokaru.
Przewodniczka opowiada o Mikołaju Bazylim Potockim, fundatorze cerkwi pod wezwaniem Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny. Starosta kaniowski, syn strażnika wielkiego koronnego i wnuk po kądzieli hetmana polnego koronnego, awanturujący się poseł na sejmy, gnębiący słabszych był sprawcą wielu gwałtów i morderstw. Na jego zamku w Buczaczu odbywały się najbardziej wyuzdane hulanki.
„Ów, starosta, baby strzelał po drzewach i Żydów piekł żywcem” - tak pisał o nim Zygmunt Krasiński w Nieboskiej Komedii. Ten prawdziwie sarmacki starosta prezentował wszystko co charakterystyczne było dla kresowego magnata, okresy pobożności przeplatały się z butą i pychą i wybuchami gniewu, które niejednego poddanego pozbawiły życia. Jedną z ulubionych rozrywek starosty było strzelanie do kukułek. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w rolę kukułek wcielały się młode wieśniaczki, które siedziały na drzewie. Potocki strzelał do nich śrutem, a one spadały na dół i dobrze jeśli jedynym obrażeniem było trochę śrutu w miejscu, gdzie plecy tracą swoją nazwę.
Zdarzyło się również, że w trakcie podróży starosty urwało się koło w powozie. Za przerwę w podróży i narażenie życia Potocki chciał zastrzelić woźnicę. Strzelał do niego 3 razy, ale żadna kula nie uczyniła najmniejszej krzywdy woźnicy. Zdezorientowany magnat zakląwszy zapytał woźnicę co się dzieje. Na to usłyszał, że podczas gdy on szykował się do strzału, chłop zwrócony twarzą w stronę monastyru w Poczajowie prosił Najświętszą Panienkę o ocalenie. Zdarzenie to sprawiło, że Potocki ufundował główną świątynię klasztoru.
Różne są opowiadania o początkach powstania klasztoru. Jedno z nich odwołuje się do ucieczki mnichów prawosławnych przed Tatarami, którzy najechali te ziemie w 1240. Mnisi schronili się w grotach, a jednemu z nich przyśniła się Matka Boska stojąca przed wejściem do pieczary. Kiedy rankiem stwierdzili, że Tatarzy opuścili Wołyń, na jednej z półek skalnych zauważyli ślad stopy. Uznali sen za objawienie i wskazówkę, a za uratowanie życia postawili w tym miejscu kaplicę. W kaplicy wkrótce wybiło źródełko z którego woda miała cudowne, lecznicze własności. Inna legenda mówi wprost o objawieniu się Matki Bożej jednemu z mnichów i wytryśnięciu źródełka w miejscu w którym stała.
Wjeżdżamy do Poczajowa. Przypomina on długą wieś. Z daleka widać złote kopuły klasztoru. Wszystko błyszczy w słońcu. Przed bramami stragany na których można zakupić konieczny element stroju dla kobiet, czyli nakrycie głowy, dosłownie chusteczki w różnych kolorach i wzorach. Mam szal i jestem w długich lnianych spodniach, mam więc nadzieję, że jestem właściwie ubrana.
Początki poczajowskiego klasztoru sięgają XIII wieku. Na terenach tych, w skalnych pieczarach, szukali schronienia mnisi – pustelnicy prawosławni. Niemniej jednak najstarsza wzmianka pisemna pochodzi z połowy wieku XV. Pod koniec wieli XVI sędzina łucka Anna Hojska wzniosła w tym miejscu cerkiew Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny. Umieściła w niej otrzymaną w podarunku za gościnę od greckiego metropolity Neofita ikonę, na której przedstawiono Matkę Boską przytulającą Dzieciątko do twarzy, pochodzącą z Konstantynopola i słynącą cudami. Jeden z cudów dotyczył osobiście rodziny sędziny. Jej niewidomy brat modląc się przed obrazem podczas wizyty u siostry, poczuł niezwykłe ciepło na twarzy, a następnie ujrzał wizerunek Matki Boskiej. Wtedy ikona została umieszczona w cerkwi. Od tego wydarzenia klasztor stał się jednym z głównych ośrodków prawosławia. Drugi bardzo spektakularny cud miał miejsce podczas oblężenia Poczajowa przez Turków. Oblegający klasztor przygotowali natarcie w przeddzień którego wieczorem zobaczyli nad klasztorem świetlistą postać kobiety otoczonej aniołami. Turcy strzelali z łuków, ale strzały wracały do nich. Uznali to za widomy znak opieki Matki Bożej nad monastyrem i odstąpili od oblężenia. W początkach wieku XVIII ławra znalazła się we władaniu unickich bazylianów. Największym fundatorem stał się Mikołaj Potocki, który wg jednych źródeł miał wstąpić do klasztoru, wg innych tylko nawrócił się na poprzednio wyznawaną wiarę, ufundował wiele budowli, które nadały mu obecny wygląd (m.in. cerkiew Uspienską -Zaśnięcia NMP)
Pielgrzymowanie do monastyru zaczęło się pod koniec XVIII kiedy to papież Klemens XIV przesłał korony do udekorowania ikony. Koronacja Matki Boskiej jest zwyczajem katolickim i sprawiła, że do klasztoru zaczęli przybywać pielgrzymi zarówno prawosławni, jak i katolicy greckiego i rzymskiego obrządku. Podobno modlił się tutaj sam Juliusz Słowacki. Zakonnicy poparli powstanie listopadowe, za co spotkały ich represje w postaci rozwiązania zgromadzenia i przekazania klasztoru prawosławnym duchownym. Od czasu podporządkowania klasztoru synodowi wzrosło jego znaczenie, podniesiono jego rangę do ławry. Znajdowała się tu rezydencja prawosławnych biskupów wołyńskich. Patronat nad monastyrem objęli carowie, nie tylko pielgrzymujący do Poczajowa, ale również posyłający do klasztoru bogate dary. Stał się on czwartą świątynią imperium rosyjskiego.
W czasie I wojny światowej mnisi ukryli ikonę i opuścili ławrę. Klasztor splądrowano i zniszczono. Po zakończeniu rewolucji zakonnicy wrócili, ale klasztor funkcjonował tylko do zakończenia II wojny światowej. Był najważniejszym ośrodkiem prawosławia w Polsce międzywojennej. Zanim wkroczyły oddziały Armii Czerwonej Ukraińcy utworzyli milicję i opanowali władzę w mieście. Armia niemiecka wkroczyła w lipcu 1941 i natychmiast utworzyła getto zlikwidowane w rok później. Polaków, około 10 rodzin, restrykcje niemieckie nie dosięgły. Opuścili Poczajów na wieść o rzezi wołyńskiej, niestety nie udało im się przeżyć. Po wojnie władze sowieckie pozostawiły niewielką część mnichów, zajmując monastyr na muzeum ateizmu i wiele budynków na cele świeckie. Zakonnicy użytkowali główną cerkiew do której wrócił cudowny obraz. Obecnie jest to cerkiew prawosławna podporządkowana patriarchatowi moskiewskiemu.
Przed wejściem odbywa się „przegląd stanu turystek”. Okazuje się, że jednak czegoś mi brakuje. „Przeglądacz” uzupełnia moją garderobę o długi, gruby czarny fartuch wiązany w pasie na zakładkę. Z nieba leje się żar, jest jakieś 28 i tuż po 12.
Przez dosyć wąskie Święte Wrota wchodzimy na stromy dziedziniec na którym trudno skupić uwagę na jednym budynku. Jest tu bardzo dużo różnorodnych budowli, jedne kwalifikujemy od razu jako cerkwie, choć widać, że wybudowane w różnych czasach. Białe mury ze złotymi kopułami kontrastują z granatem kopuł upstrzonych złotymi gwiazdkami i ażurową altanką misternie zdobioną mozaiką w takich kolorach a także ogromnym witrażem. A wszystko otoczone pięknym ogrodzeniem wykonanym z metalu i piaskowca. Ustawienie stylizowanych lamp na ogrodzeniu sprawia, że wydaje się ono starsze niż jest w rzeczywistości.
Zwiedzamy Sobór Zaśnięcia NMP i Sobór Trójcy Świętej, w których złoto kapie zewsząd, a malowidła na ścianach nadające dodatkowo charakteru wschodnim świątyniom są wyjątkowo piękne, zaś wąskie okna i panujący półmrok zmuszają do kontemplowania i skupienia. Każdy detal jest piękny, widać nieprawdopodobną dbałość o szczegóły. Motywy roślinne wypełniają powierzchnie łuków podtrzymujących sklepienia.
Zadowoleni, że zobaczyliśmy jeden z najpiękniejszych i najważniejszych obiektów kultu maryjnego nie tylko dla prawosławnych, wyruszamy w dalszą drogę.
Przed nami Krzemieniec.