5. września 2008 r.
Nadchodzi długo oczekiwana wycieczka do Sieny. Przybywając do celu, parkujemy przy ładnym skwerze w okolicach Stadio Artemio Franchi, w miejscu wyszukanym przez GPS. Tutaj mecze rozgrywa AC Siena. Ale dzisiaj nie mamy w planie oglądania footballu.
Na skwerze w centralnym miejscu pomnik jeźdźca na koniu. Czyj to może być pomnik ? Oczywiście Giuseppe Garibaldiego. Rzadko w którym włoskim mieście nie ma ulicy lub pomnika poświęconego temu bohaterowi.
Idziemy wzdłuż Via Banchi di Sopra. Mijamy Palazzo Salimbeni. Tutaj ulokował się Banca Monte dei Paschi di Siena, najstarszy bank świata i obecnie trzeci co do wielkości bank Włoch. Na dziedzińcu przed pałacem pomnik Sallustio Bandini'ego, księdza, ekonomisty, polityka i fundatora miejskiej biblioteki.
Na ulicach nieprzerwany potok ludzi. Miejscowi i turyści, z przewagą tych drugich. Przy Loggia della Mercanzia, w podcieniach której od 1417 r. sieneńscy kupcy i bankierzy prowadzili swoje interesy, skręcamy na Piazza del Campo.
To najbardziej znane miejsce w mieście. Plac w formie muszli. Ma wachlarzowy kształt i wklęsłą powierzchnię. Dwa razy do roku: w lipcu i w sierpniu odbywają się na nim najsłynniejsze festyny w Toskanii: Palio. Ich atrakcją są wyścigi konne. Jeżdźcy teprezentują dzielnice Sieny.
Piazza del Campo gęsto otaczają eleganckie kamienice i pałace. Najbardziej okazałym z nich jest Palazzo Publico, pełniący funkcję ratusza. Stojąca obok 102 metrowa dzwonnica Torre del Mangia to druga pod względem wysokości wieżą we Włoszech. Widać z niej całą Toskanię.
Nadeszła pora obiadowa i czas dla ciała. Zagłębiamy się w wąskie uliczki średniowiecznej Sieny. Tutaj turystów jest znacznie mniej. W niepozornej uliczce odnajdujemy kameralną restaurację: Hostaria Il Rialto. Jedzenie - palce lizać, a obsługa jeszcze lepsza. W trakcie posiłku wychodzi do nas szef kuchni, by upewnić się, czy nam smakuje. Na deser zamawiamy panforte - miejscowe ciasto bożonarodzeniowe pełne owoców i orzechów. Tak słodkie, że nie możemy skończyć. Aby nie robić gospodarzom przykrości, zabieramy je ze sobą.
Siena leży na kilku wzgórzach. Idąc ulicami co chwilę wspinamy się, by za chwilę schodzić w dół. Schody są częstym elementem ulic. Po krótkim spacerze docieramy do Piazza del Duomo. W zasadzie nie musimy go szukać. Na Via di Citta "ludzka rzeka" zabiera nas ze sobą i doprowadza do celu.
Katedra w Sienie to najładniejsza świątynia, jaką do tej pory widzieliśmy we Włoszech. Fasada zadziwia swoim bogactwem. Siedzimy z otwartymi ustami wpatrzeni w to dzieło sztuki. Niestety dzisiaj zamknięta i nie możemy zobaczyć wnętrza. Za to duży plac przed świątynią pozwala zrobić zdjęcia całego obiektu.
Katedrę budowano blisko 250 lat. Kiedy wydawało się, że jest już skończona, z Florencji nadeszła wiadomość o zamiarze wybudowania tam jeszcze większej katedry. Postanowiono więc, że zostanie ona rozbudowana. Prace rozpoczęto, ale z powodu zarazy, a w konsekwencji braku pieniędzy przerwano. Do dzisiaj pozostały niedokończone mury i jedna zadaszona nawa boczna, w której mieści się Museo dell'Opera del Duomo.
Spacerując średniowiecznymi uliczkami, wstępujemy do lodziarni. Jest ich tu wiele. Lody niczym nie ustępują tym z San Gimignano. Wizyta w Sienie pozostawia duże wrażenie. Tłum ludzi jest jednak męczący.