Podróż Zachód USA w 10 dni - Pierwsza noc – Leo Carillo w Malibu



2012-09-03

Na nasz pierwszy nocleg wybraliśmy kemping stanowy Leo Carillo na północno-zachodnim krańcu Malibu.

Wybór padł na ten obiekt ze względu na jego lokalizację. Najpierw chciałam znaleźć coś na terenie miasta, ale w samym Los Angeles nie ma kempingów. Wszystkie położone są na granicach aglomeracji – nad morzem lub w górach. Wybraliśmy zatem miejsce położone najbliżej lotniska i przy wylocie na Highway 1, bo tą drogą mieliśmy ruszyć dalej kolejnego dnia.

Sam kemping Leo Carillo  jest uroczy i bardzo duży. Miejsca kempingowe są ogromne – nie było strachu, że będziemy się potykać o namioty innych turystów. Bardzo bałam się grzechotników, którymi straszyły przewodniki i o których słyszałam od dzieci bawiących się na kempingu, ale na szczęście los oszczędził mi spotkania z jadowitym gadem. Była za to cała masa malutkich, ślicznych króliczków, które były niemalże wszędzie.

Po dniu pełnym wrażeń sen zmógł nas szybko. Niestety pierwsza noc pod namiotem nie należała do najlżejszych. Wciąż męczyła nas dziewięciogodzinna różnica czasu. Poza tym wrześniowe noce na kalifornijskim wybrzeżu okazały się bardzo chłodne. Poza tym, pierwsza noc pod namiotem zawsze jest słaba. Dlatego wstaliśmy przed świtem i w nagrodę mogliśmy zobaczyć jak słońce podnosi się nad górami Santa Lucia i oświetla wybrzeże, na którym już około 5:00 rano pojawili się pierwsi surferzy. Co więcej, jak wracaliśmy z porannego spaceru mogliśmy zobaczyć, jak przy plaży rozkłada się plan filmowy! Ciężka noc została nam zatem wynagrodzona odrobiną ekscytacji i pięknych widoków. 

  • Leo carillo plaza 01
  • Leo carillo plaza 02
  • Leo carillo plaza 03
  • Leo carillo plaza 04
  • Leo carillo camping