Podróż Zachód USA w 10 dni - Powrót na wschodnie wybrzeże



2012-09-13

Samolot powrotny mieliśmy koło południa, ale zerwaliśmy się ze snu grubo przed świtem. Nie wiedzieliśmy ile czasu zajmie nam pakowanie, dojazd i zwrot samochodu.

Zatem gdy słonko podnosiło się zza gór, my z żalem żegnaliśmy piękne Malibu, a gdy było już całkiem jasno krążyliśmy nieopodal lotniska szukając naszej wypożyczalni samochodów. Tutaj muszę dodać, że Los Angeles, które zasadniczo nie przypadło nam do gustu, oszczędziło nam przynajmniej drastycznych korków, o których dużo słyszałam jeszcze przed wyjazdem. Miejscami ruch był wzmożony, ale nic poza tym.

Około 9:00 byliśmy już w wypożyczalni Dollar. Po przykrej przygodzie dziesięć dni wcześniej, gdy pożyczaliśmy auto, byłam pełna obaw, jak będzie wyglądać jego zwrot. Tymczasem trwało to zaledwie kilka sekund. Wysiedliśmy z auta, zabraliśmy bagaże i na tym koniec. Żadnego rekonesansu, sprawdzania czy auto jest w porządku… No cóż, zapewne kilkaset dolarów zablokowane na naszej karcie kredytowej, wystarczyło jako zabezpieczenie. Dlatego jeszcze przez 2 tygodnie żyliśmy w niepewności, ale na szczęście pieniądze wróciły w pełnej kwocie. Jakby nie było, oddawanie auta trwało zaledwie chwilkę. Potem shuttle bus na lotnisko i oczekiwanie 4 godziny na boarding. A mogliśmy się wyspać! No nic – następnym razem! :]

Sześciogodzinny lot powrotny do Newarku minął spokojnie i bez większych wrażeń. Na tym kończyło się dziesięć pięknych dni długo wyczekiwanej podróży.