31. maja 2012 r.
Wyjeżdżamy z Edynburga urzeczeni klimatem tego miasta.
Tym razem zwiedzaliśmy miasto bez książkowego przewodnika. Mieliśmy własny. Syn bezbłednie prowadził nas nie tylko głównymi szlakami turystycznymi, ale także urokliwymi zaułkami i schodami. Wchodziliśmy w podwórza i na zaplecza zabytkowych kamienic. Odwiedzaliśmy stare cmentarze. Opowiadał przy tym różne ciekawe historie, których próżno szukać w dostępnych przewodnikach. Widać nie tylko spędzał czas na degustacjach szkockiego trunku, ale przede wszystkim wydeptał sporo edynburskich chodników.
Mamy nadzieję, że jeszcze tu przyjedziemy. Zostało trochę do zobaczenia. Po raz pierwszy w trakcie pobytu pada deszcz. Chyba z żalu, że wyjeżdżamy.