Zasadniczy cel kilkugodzinnego postoju w Padwie był jeden: protorenesansowe freski Giotta w kaplicy Scrovegnich, które miały znaczący wpływ na ewolucję języka malarstwa europejskiego.
To drugi, obok Leonardowskiej mediolańskiej Ostatniej Wieczerzy, w najwyższym stopniu chroniony zabytek malarswta ściennego.
Poza tym, kanonicznie, bazylika św. Antoniego, oraz zakamarki znane z Szekspirowskiego "Poskromienia złośnicy":)
No i chęć przejechania przez stację w Rovigo, której nazwę pożyczył sobie Zbigniew Herbert, tytułując w ten sposób jeden z ostatnich tomów wierszy.
Już nigdy, nigdy po powstaniu tego wiersza, Rovigo nie będzie znaczeniowo niewinne.
Herbertowski przejazd przez Rovigo zaczynał się tak:
"STACJA ROVIGO. Niejasne skojarzenia. Dramat Goethego
albo coś z Byrona. Przejeżdżałem przez Rovigo
n razy i właśnie po raz n-ty zrozumiałem
że w mojej geografii wewnętrznej jest to osobliwe
miejsce chociaż na pewno ustępuje miejsca
Florencji. Nigdy nie dotknąłem go żywą stopą
i Rovigo zawsze przybliżało się lub uciekało w tył (...)"