Trzeciego dnia wyruszamy do Montserrat, klasztoru w górach o tej samej nazwie.
Od samego rana znowu prześladuje nas pech. Po wyjściu z mieszkania kolega zatrzasnął swoje klucze w środku, a jak się okazało nasze przy okazji. Musimy więc czekać 1,5 godziny na właściciela z zapasowymi. No nic głupota nie boli.
Po załatwieniu sprawy z mieszkaniem, wyruszamy. Bilet na pociąg+kolejkę linową na szczyt to koszt niecałych 20 euro w dwie strony.
Na górze, można podziwiać w Klasztorze Czarną Madonnę, zwaną La Moreneta. Podobno rzeźba została stworzona przez św. Piotra, szczęśliwie ocalała przed Maurami i została odnaleziona w jaskini w IX wieku.
My wybieramy się na krótki 2 godzinny spacer po masywie Montserrat, niestety goni nas czas i nie udaje nam się osiągnąć szczytu, jednak i tak warto się przespacerować.