Podobnie rozczarowało nas Karasjok, znane jako stolica norweskich Lapończyków. Pokręciłyśmy się po skansenie, wypiłyśmy herbatę w orginalnej knajpce ( z bardzo nieuprzejmą obsługą) i zaczęłyśmy szukać nocelgu. Nie było łatwo, bo jak zwykle, kiedy szukałyśmy miejsca gdzie by tu przenocować to lało, więc namiot nie wchodził w grę. Na którymś kolejnym kempingu pan z obsługi nakierował nas na Lakselv.